KE: stocznie powinny zmienić produkcję

KE: stocznie powinny zmienić produkcję

Dodano:   /  Zmieniono: 
Komisja Europejska nie zaakceptuje chętnych do zakupu stoczni Szczecin i Gdynia, którzy chcieliby koncentrować się wyłącznie na budowaniu statków - powiedział przedstawiciel KE Herbert Ungerer. Dodał, że zwrotu pomocy publicznej udzielonej stoczniom "raczej nie da się uniknąć".
"Bardzo nam zależy na stworzeniu nowych miejsc pracy. Wydaje się więc konieczne rozpoczęcie nowych rodzajów działalności. Nie wykluczamy oczywiście działalności stoczniowej" - powiedział Ungerer z dyrekcji generalnej ds. konkurencji KE.

Ungerer zapewnił, że KE stosuje takie same zasady wobec polskich stoczni, jak w przypadku zakładów w Hiszpanii, Grecji, na Malcie czy w Niemczech.

Przemysł stoczniowy w Polsce wymaga "pewnej transformacji". "Od 2002 roku polski rząd +wpompował+ w ten sektor ponad 3,5 mld euro" - powiedział. Jego zdaniem, złożone we wrześniu przez polski rząd plany restrukturyzacji stoczni wymagałyby dodatkowej pomocy publicznej w wysokości 2,5 mld zł. "+Wpompowanie+ kolejnych ogromnych kwot jest dla nas nie do zaakceptowania" - podkreślił.

Przypomniał, że w poniedziałek KE przesłała list do polskiego rządu w sprawie stoczni z "jasnymi warunkami". "Teraz wszystko w rękach polskiego rządu, piłka jest po jego stronie" - powiedział.

"Naszym celem jest jak najszybsze stworzenie nowych możliwości dla pracowników obecnie zatrudnionych w stoczniach. Sądzimy, że powinno to nastąpić poprzez sprzedaż aktywów, a następnie zaoferowanie tym, którzy kupią stocznie, możliwości ponownego zatrudnienia pracowników. Tak stało się w przypadku Hiszpanii i Grecji" - powiedział.

"Polski rząd zna nasze warunki. 24 godziny na dobę może się z nami konsultować. Jesteśmy w stanie wyjaśniać sytuację. Z przykrością stwierdzam, że możliwości, które oferujemy, nie są przez polski rząd wykorzystywane" - powiedział.

Do 3 listopada resort skarbu ma przesłać komisarz ds. konkurencji Neeli Kroes odpowiedź, czy akceptuje jej propozycję ratowania stoczni w Gdyni i Szczecinie.

KE uważa, że dotąd polski rząd nie odpowiedział jasno, czy zgadza się na zaproponowane rozwiązanie, które polega na sprzedaży majątku trwałego stoczni, spłacie długów i likwidacji stoczni, co daje szansę na zachowanie miejsc pracy w zakładach, jakie powstaną w miejsce stoczni. Brak odpowiedzi polskiego rządu sprawi, że KE podejmie decyzję o zwrocie pomocy publicznej przyznanej stoczniom, co oznacza ich upadłość.

Na razie negatywna decyzja nie grozi stoczni w Gdańsku, która jest w lepszej sytuacji, bowiem została już sprywatyzowana i otrzymała mniejszą pomoc z budżetu państwa. Komisarz Kroes domaga się jednak przesłania jak najszybciej osobnego planu restrukturyzacji dla tego zakładu.

"Nie rozumiem takiego stanowiska. Nie mogę ograniczać komukolwiek udziału w przetargu na sprzedaż poszczególnych aktywów stoczni, skoro ma on być otwarty i przejrzysty" - powiedział wiceminister skarbu Zdzisław Gawlik. Według wiceministra, kontakty resortu skarbu z KE są dobre. "Jesteśmy w kontakcie z przedstawicielami Komisji Europejskiej. Wszelkie wątpliwości na bieżąco wyjaśniamy. Jeżeli Komisja czuje jakiś +niedosyt+, to ja mogę wyrazić jedynie zdziwienie" - powiedział Gawlik.

"Osobny plan restrukturyzacji dla stoczni Gdańsk prześlemy niezwłocznie do Komisji Europejskiej. Program ten nie będzie zawierał wszystkich elementów. Pomiędzy stronami (resortem skarbu a ISD Polska - PAP) nie została jeszcze ustalona wielkość pomocy publicznej" - powiedział Gawlik.

Wiceminister poinformował, że arabscy inwestorzy interesują się polskimi stoczniami. "Pytanie, na ile tak poważni inwestorzy jak arabscy, będą zainteresowani kupowaniem poszczególnych +rozczłonkowanych+ aktywów stoczni" - dodał.

pap, em