W ten sposób Kownacki odniósł się do słów szefa gabinetu politycznego premiera Sławomira Nowaka, który mówił w piątek w TVN24, że NBP może w tym roku nie przekazywać swoich nadwyżek finansowych na rezerwę ryzyka kursowego, tylko wykazać je jako zysk, który mógłby w przyszłym roku zasilić budżet państwa. Nowak zaznaczył, że jeśli NBP mimo to zysku nie wykaże, rząd spróbuje ustawowo "przeksięgować" wypracowane przez NBP pieniądze tak, aby jednak trafiły do budżetu. CZYTAJ WIĘCEJ
Według Kownackiego, rząd chce takiego rozwiązania, by Donald Tusk "mógł się chwalić jakimiś rzekomymi osiągnięciami". Prezydencki minister powiedział, że jest oburzony tym, iż Nowak przedstawia NBP jako "ciało obce", jakiegoś "złowieszczego pasożyta, który żeruje na naszym zdrowym organizmie polskiego społeczeństwa". - To jest oburzające, to jest Narodowy Bank Polski, nie jakiegoś innego kraju czy miejsca - mówił Kownacki.
Poinformował też, że prezes NBP Sławomir Skrzypek zadzwonił do prezydenta. Minister dodał, że jeżeli bank centralny na koniec roku będzie miał zysk, "to bez niczyjej łaski i zabiegów" 95 proc. tych środków zostanie wpłaconych - z mocy prawa - do budżetu. Jak zaznaczył, w tej decyzji nie uczestniczy prezydent. Podkreślił jednak, że jeśli nie będzie tego zysku NBP, to nie będzie czego wpłacić do budżetu.
Kownacki stwierdził też, że "próby nadużywania" środków NBP były już podejmowane. Jak mówił, w 2005 roku domagano się, żeby kwoty rezerwowe banku centralnego zostały przeznaczone na cele gospodarcze i - jak zaznaczył minister - ówczesny prezes NPB Leszek Balcerowicz powiedział, że zysk NBP nie podlega politycznym negocjacjom i NBP nie dopuści do drukowania pustych pieniędzy.
Prezydencki minister odniósł się także do wypowiedzi Nowaka, że jeśli nie uda się przekonać szefa NBP do przekazania swoich nadwyżek finansowych na rezerwę ryzyka kursowego, to rząd będzie chciał zmienić ustawę o NBP i do tego również konieczne będzie wsparcie prezydenta. Kownacki podkreślił, że jeżeli rząd przygotuje projekt ustawy, który będzie odbierać samodzielność NBP, będzie to prawo sprzeczne "z konstytucją, z regulacjami obowiązującymi w UE i z normami cywilizowanego świata".
Zaznaczył jednak, że nie będzie się wypowiadał na temat ewentualnej decyzji prezydenta Lecha Kaczyńskiego w tej sprawie, dopóki nie ma projektu. - Prognozowanie decyzji prezydenta w odniesieniu do ustawy, której projektu nikt na oczy nie widział, można traktować jedynie w kategoriach letniej wakacyjnej zabawy - ironizował. Zaznaczył, że samodzielność NBP zagwarantowana jest w konstytucji i jest jednym z warunków przystąpienia Polski do UE. - Państwo, w którym bank centralny nie jest samodzielny, nie jest państwem współczesnym, demokratycznym - podkreślił.
Pytany, dlaczego prezydent nie spotkał się z ministrem finansów Jackiem Rostowskim, odparł, że formalnie nigdy nie było zapowiedzi takiej rozmowy. Dodał, że Lech Kaczyński ją rozważał, ale o spotkanie wystąpił premier i prezydent oczekiwał od niego pełnej informacji. Według prezydenckiego ministra, rozmowa z Rostowskim jest zawsze obarczona bardzo dużym ryzykiem, że otrzyma się "nieprawdziwe informacje". Premier po czwartkowym spotkaniu z prezydentem powiedział, że rząd ma pakiet pomysłów, których realizacja pozwoli uniknąć podwyższania podatków w 2010 roku. Jednym z nich miało być przekazanie 10 mld zł z prognozowanego zysku NBP. Później NBP podał w komunikacie, że w 2009 roku jego wynik finansowy wyniesie zero, więc w 2010 r. nie będzie mógł zasilić budżetu swoim zyskiem. Resort finansów wyliczył zaś, że nadwyżki finansowe NBP wyniosą "kilkanaście miliardów złotych".
Kownacki powiedział, że trudno było przypuszczać stronie prezydenckiej, że propozycje premiera przedstawione na spotkaniu były "do tego stopnia nieprzygotowane". Jak mówił, wprawdzie sygnałem ostrzegawczym było już to, że nic na piśmie nie przedstawiono, ale strona prezydencka sądziła, że słowa premiera poprzedziły jakieś analizy, sprawdzenie przepisów, rozmowa z zainteresowanymi, a nie - jak ocenił Kownacki - że była to "wyłącznie akcja propagandowa mająca na celu obciążenie odpowiedzialnością prezydenta".
- Pan prezydent jest bardzo zainteresowany tym, żeby nie było wzrostu podatków i każdy krok, który do tego prowadzi, spotka się z zainteresowaniem prezydenta, ale to musi być prawdziwy krok, a nie wydumany, absurdalny - podkreślał minister.
Dodał, że dementuje wypowiedzi premiera i Nowaka, sugerujące - według niego - iż to prezydent ponosi odpowiedzialność za stan finansów publicznych i podwyższanie podatków. Podkreślił, że 100 proc. odpowiedzialności za sprawy gospodarcze spoczywa na rządzie. Kownacki dodał, że to "bardzo nieładnie" uchylać się od tej odpowiedzialności. - Nie jest prawdą, że prezydent ponosi współodpowiedzialność za ewentualne podwyżki podatków w przyszłym roku - zaznaczył.