Val Kilmer jest winny amerykańskiemu Urzędowi Skarbowego ponad pół miliona dolarów. Niestety, nie udało mu się tego faktu odpowiednio zatuszować i długi będzie musiał zwrócić. Inni Amerykanie, którzy jak Kilmer nie czuli potrzeby dzielenia się z państwem swoją własnością, korzystali często z możliwości ukrycia gotówki w którymś ze szwajcarskich banków.
Teraz – przyszła kryska na matyska. Amerykański rząd porozumiał się ze szwajcarskim, w wyniku czego szwajcarski bank UBS ujawni władzom USA nazwiska 52 tys. swoich amerykańskich klientów. I tym sposobem szwajcarska tajemnica bankowa przeszła do historii.
Politycy podkreślają doniosłość wydarzenia, bankowcy robią dobra minę do złej gry, "nieuczciwi" podatnicy trzęsą portkami, a amerykańskie rodziny cieszą się z sukcesu Departamentu Sprawiedliwości. Zaraz, zaraz… ostatnie zdanie nie może być prawdą. Amerykańskie rodziny dobrze wiedzą, że państwo zaciska na ich szyjach podatkową pętlę, ponieważ musi się zabezpieczyć. Przed czym? Ano przed nieuniknioną sytuacją, w której trzeba będzie od ludzi ściągnąć to, co pożyczyło się… bankom i koncernom. Na nic teksańskie "parzenie herbaty" i apele gubernatora Teksasu do Obamy o zaprzestanie polityki gospodarczej upodabniającej Stany Zjednoczone do Kuby. Gdy pieniądze trzeba ludziom wydrzeć, to trzeba, nie ma rady i – co jest oczywiste – należy uniemożliwić im wszelki sprzeciw. Nawet jeśli ten jest zasadny. Głośna była sprawa pewnego amerykańskiego małżeństwa, które nie płaciło podatku dochodowego. Przebiegła i niezwykle niebezpieczna para (bodajże stomatologów) spędza teraz słodki czas w więzieniu. Znamienne, że gdy w trakcie procesu adwokaci oskarżonych poprosili o wskazanie zasady prawnej, która miałaby usprawiedliwić podatek dochodowy, sąd… nie potrafił tego dokonać.
Podobno istnieją tylko dwie rzeczy, których możemy być pewni: że umrzemy i że zapłacimy podatki. Śmierć następuje zaraz po uświadomieniu sobie, jak wiele oddaliśmy państwu i jak wiele z tego państwo zwyczajnie przejadło.
Politycy podkreślają doniosłość wydarzenia, bankowcy robią dobra minę do złej gry, "nieuczciwi" podatnicy trzęsą portkami, a amerykańskie rodziny cieszą się z sukcesu Departamentu Sprawiedliwości. Zaraz, zaraz… ostatnie zdanie nie może być prawdą. Amerykańskie rodziny dobrze wiedzą, że państwo zaciska na ich szyjach podatkową pętlę, ponieważ musi się zabezpieczyć. Przed czym? Ano przed nieuniknioną sytuacją, w której trzeba będzie od ludzi ściągnąć to, co pożyczyło się… bankom i koncernom. Na nic teksańskie "parzenie herbaty" i apele gubernatora Teksasu do Obamy o zaprzestanie polityki gospodarczej upodabniającej Stany Zjednoczone do Kuby. Gdy pieniądze trzeba ludziom wydrzeć, to trzeba, nie ma rady i – co jest oczywiste – należy uniemożliwić im wszelki sprzeciw. Nawet jeśli ten jest zasadny. Głośna była sprawa pewnego amerykańskiego małżeństwa, które nie płaciło podatku dochodowego. Przebiegła i niezwykle niebezpieczna para (bodajże stomatologów) spędza teraz słodki czas w więzieniu. Znamienne, że gdy w trakcie procesu adwokaci oskarżonych poprosili o wskazanie zasady prawnej, która miałaby usprawiedliwić podatek dochodowy, sąd… nie potrafił tego dokonać.
Podobno istnieją tylko dwie rzeczy, których możemy być pewni: że umrzemy i że zapłacimy podatki. Śmierć następuje zaraz po uświadomieniu sobie, jak wiele oddaliśmy państwu i jak wiele z tego państwo zwyczajnie przejadło.