Barometr koniunktury IRG SGH wyniósł w lipcu minus 21 pkt, ale w ciągu ostatniego kwartału wzrósł o 3,8 pkt. Rekordowy poziom osiągnął w połowie 2007 r., gdy wyniósł 17 punktów, a swoje minimum miał na początku 2009 r., spadając do minus 30 punktów.
"Wyraźne wzrosty odnotowaliśmy szczególnie w przemyśle przetwórczym i w transporcie" - poinformowała dr Joanna Klimkowska z IRG SGH podczas konferencji prasowej zorganizowanej przez Konferencję Przedsiębiorstw Finansowych w Polsce. Zaznaczyła, że tylko te dwie branże odpowiadają za 1,5 pkt wskaźnika.
"Z umiarkowanym optymizmem patrzymy w przyszłość. Wydaje się, że pojawiające się oznaki ożywienia wskazują na to, iż najgorsze gospodarka polska ma już za sobą" - oceniła prof. Adamowicz. Zwróciła uwagę, że znaczący wpływ na kondycję polskiej gospodarki ma wzrost koniunktury w przemyśle przetwórczym. Optymizmem mogą napawać większe zamówienia w kraju i "nieśmiały" wzrost zamówień zagranicznych.
Wszystko zależy od kondycji zagranicy
Według Adamowicz, "nieznacznie, ale po raz pierwszy od jakiegoś czasu" wzrósł wskaźnik koniunktury w gospodarstwach domowych. Z badań wynika, że znacznie zmniejszyły się obawy gospodarstw przed bezrobociem, poza tym gospodarstwa domowe nie przewidują ograniczania wydatków konsumpcyjnych. "To z optymizmem każde patrzeć na rozwój popytu wewnętrznego" - uważa profesor.
Jak wskazała, tegoroczny wzrost gospodarczy w Polsce może wynieść 0,7 proc. PKB. Profesor zastrzegła jednak, że nasza sytuacja zależy od tego, co dzieje się za granicą. Dodała, że kryzys pokazuje, iż polska gospodarka ma "naprawdę dobre fundamenty rozwojowe i radzimy sobie z kryzysem lepiej niż rozwinięte i rozwijające się kraje europejskie".
Zaznaczyła, że nasza gospodarka znajduje się cyklu wzrostowym, a kryzys objawia się spowolnieniem wzrostu PKB. "Jeśli widzimy w tej chwili pewne oznaki poprawy aktywności gospodarczej, to przeciętny Kowalski odczuje to za pół roku" - uważa Adamowicz.
Dobrze, ale nie idealnie
Dr Piotr Białowolski z IRG SGH zaprezentował kwartalny barometr rynku, tzw. consumer finance (usług bankowych dla klientów indywidualnych). Jego wartość spadła już piąty raz z rzędu do 67,6 pkt.
"W nadchodzącym okresie możemy się spodziewać raczej spowolnienia popytu gospodarstw domowych na kredyt" - powiedział Białowolski. Dodał, że na spadek barometru wpłynęła przede wszystkim pogarszająca się sytuacja finansowa gospodarstw domowych oraz pogorszenie prognozy zakupu dóbr trwałych. Optymistycznym sygnałem jest, iż tylko co dziesiąte gospodarstwo popada w długi, choć kilka lat temu ten odsetek wynosił 20-30 proc. Poza tym jedna trzecia gospodarstw domowych deklaruje, że jest w stanie oszczędzać.
Według niego, niepokojące jest natomiast, że zaledwie nieco ponad 2 proc. gospodarstw oszczędza na emeryturę. Ponad 30 proc. rodzin odkłada natomiast na bieżące wydatki konsumpcyjne.
O przyszłości polskich przedsiębiorstw mówił rzecznik prasowy Krajowego Rejestru Długów Andrzej Kulik. Wskazał kilka niepokojących faktów. "W ciągu ostatniego kwartału przybyło nam co prawda tylko 30 tys. firm notowanych za długi, natomiast wartość tych długów wzrosła o ponad 2 mld zł" - poinformował. Według niego to "gwałtowny skok zadłużenia".
Z badań KRD wynika, że tylko co dziesiąta firma nie ma problemów ze spłatą należności. 55 proc. firm, które mają problemy z odzyskaniem pieniędzy, wskazuje, że ogranicza to ich możliwości inwestycyjne.
"Jeśli nie będzie inwestycji, to nie będzie nowych miejsc pracy i nie będziemy mieć rozwoju gospodarczego. W najlepszym wypadku będziemy mieć stagnację, jeśli nie kryzys" - powiedział. Zaznaczył, że najbardziej na zatorach płatniczych cierpią małe firmy, tymczasem sektor małych i średnich firmy decyduje w dużej mierze o kondycji gospodarki.
Według KRD, zmalał odsetek firm, które z optymizmem patrzą w przyszłość. Trzy miesiące temu 25 proc. oczekiwało poprawy w najbliższym kwartale, teraz taki optymizm wykazuje tylko 18 proc. badanych.
pap, keb