"Ustawa jest zbyt represyjna"
- Obostrzenia są zbyt restrykcyjne, a kary zbyt wysokie, jeśli ktoś prowadzi bar dla wegetarian to nie zaprasza do niego mięsożerców, jeśli ktoś ma bar mleczny nie zaprasza tam na drinki, jeśli ktoś nie chce dymu może nie chodzić do miejsc, gdzie palenie jest dopuszczalne - przekonywali oponenci projektu. Mówili też, że projekt to lobby koncernów farmaceutycznych, bo po wprowadzeniu zakazów wzrośnie sprzedać specjalnych plastrów i gum z nikotyną. Najwięcej emocji wzbudził zapis wprowadzający zakaz palenia w lokalach gastronomiczno-rozrywkowych. Wątpliwości wywołała też kwestia wprowadzenia na opakowaniach, obok napisów ostrzegających o skutkach palenia, także "odstraszającej" grafiki.
Palenie surowo wzbronione
Posłowie komisji chcą, by zakaz palenia obejmował m.in. obiekty sportowe oraz miejsca zabaw dzieci, plaże i miejskie parki. Palenie - w myśl projektu - nie będzie możliwe w pomieszczeniach dostępnych do użytku publicznego, a także w służbowych samochodach. Zakaz ma dotyczyć także m.in. przystanków komunikacji publicznej i dworców. Inicjatorzy zmian przypominają, że co roku w Polsce z powodu palenia papierosów umiera 70 tys. ludzi. W uzasadnieniu projektu czytamy, że ok. 9 mln Polaków pali regularnie 15-20 sztuk papierosów dziennie. Codziennie zaczyna palić około 500 nieletnich chłopców i dziewcząt, a w ciągu roku po papierosy sięga ok. 180 tys. dzieci.
Lepiej palić niż palić biernie
Istotnym problemem - jak wskazano - jest tzw. bierne palenie. W uzasadnieniu projektu podkreślono, że wypalany papieros wydziela dwa razy więcej dymu z tzw. strumienia bocznego niż głównego. Jak podano, ten boczny strumień zawiera 35 razy więcej dwutlenku węgla i 4 razy więcej nikotyny niż dym wdychany przez aktywnych palaczy. Autorzy regulacji oceniają, że doświadczenia innych krajów, w których wprowadzono całkowity zakaz palenia - jak Włochy, Irlandia czy USA - dowiodły, iż warto wprowadzać zdecydowane przepisy w tym zakresie.
PAP, arb