Kto daje i odbiera...

Kto daje i odbiera...

Dodano:   /  Zmieniono: 
...ten przypomina Robin Hooda z objawami schizofrenii. Istnieje prezydent, do którego ten opis pasuje jak ulał. Najpierw okradł podatników i łup wręczył bogatym bankierom. Teraz, gdy kasta bankierów nie chce oddać pieniędzy, ów prezydent obiecuje, że je to on je odzyska. Szanowni Państwo, nowy Robin Hood grasuje w ekonomicznym lesie Sherwood, a zwie się Barack Obama.
Jak nasz drogi Robin zamierza odwrócić to, co sam zapoczątkował? Nowym podatkiem. Bać ma się jak na razie tylko te około 50 banków i instytucji finansowych, których suma aktywów przekracza 50 mld dol., bo to właśnie w nie wycelowany jest podatek.

Daleki jestem od tego, żeby bronić tych, którzy zbijali majątek, dając ludziom kredyty, które nie miały pokrycia, licząc jednocześnie, że wrócą one do nich już jako realna gotówka. Ale niektórych banków mi żal. Zwłaszcza tych, które od dawania złych kredytów trzymały się z dala (a były takie, np. bank BB&T), a do udziału w programie TARP, czyli przyjęcia środków pomocowych, były zmuszone. Tak! Zmuszone. Mechanizm, w jaki administracja Obamy „zachęcała" do uczestnictwa wyglądał mniej więcej tak:

1.Rząd USA widzi, że niektóre duże banki i instytucje finansowe lada moment upadną
2.Niczym w czasach Wielkiego Kryzysu postanawia je ratować, pożyczając im kapitał
3.Nie może jednak dokapitalizować jedynie zagrożonych firm, bo to byłoby równoznaczne ze wskazaniem klientom bankrutów. Przyspieszyłoby to w efekcie ich koniec. Trzeba więc dać pożyczki i tym, którzy ich nie chcą. Mniejszym bankom bez kłopotów finansowych, stosującym konserwatywną politykę finansową.
4.Stawiają one opór: po co nam pieniądze, skoro według ustawowych kryteriów jesteśmy nawet przekapitalizowane?
5.„Nie jesteście, właśnie zmieniamy kryteria" – odpowiadają z satysfakcją urzędnicy. Banki są podstawione pod ścianą, biorą pożyczki i spłacają od nich horrendalne odsetki. Na czym oczywiście zarabia państwo. Duże banki zaś się cieszą: „Znowu uszło nam na sucho!"

Skoro pieniądze wykorzystane w ramach programu  TARP, to pożyczki, to dlaczego Obama chce, można powiedzieć, wcześniejszej spłaty? Ponieważ oczekiwał, że banki będą kontynuować agresywną politykę kredytową. Banki zaś, wiedząc, że to właśnie taka polityka doprowadziła je na skraj przepaści, wcale się do niej ponownie nie pala. Te zaś, które nigdy jej nie uprawiały, nie widzą potrzeby zmiany strategii. Keynesistowski plan Obamy został zatem zrealizowany jedynie częściowo.

Największą motywacją do nałożenia podatku na sektor finansowy jest jednak olbrzymi deficyt budżetowy, z którym boryka się USA. Problem trzeba jakoś rozwiązać i… okazuje się tym samym, że schizofrenia naszego Robin Hooda robi się coraz groźniejsza. Najpierw okradł podatników, dał pieniądze finansistom, teraz zabierze je finansistom, żeby… dać je sobie. Tzn. państwu, ale przecież państwo to on.
Czy wyobrażamy sobie sytuację, w której Amerykanie godzą się na horrendalne podatki, by sfinansować nierozważną politykę Obamy? Nigdy, ale i tak je zapłacą, sądząc, że płacą za nich bankowcy. Może schizofrenia Obamy to jednak wyrachowanie?