Urzędnicy nawarzyli piwa - kto za to zapłaci?

Urzędnicy nawarzyli piwa - kto za to zapłaci?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Browar w Czarnkowie, ostatni taki zakład należący do państwa, został wystawiony na sprzedaż. Oczywiście, warunki postawione ewentualnemu kupcowi są tak wyśrubowane, że nie wiadomo, czy w ogóle znajdzie się chętny.
Agencja Nieruchomości Rolnych, która wystawiła browar na sprzedaż, żąda od przyszłego właściciela, żeby przez co najmniej 3 lata nie zamykał browaru, a 34-osobowej załodze dał roczne gwarancje zatrudnienia. Do 6,1 mln zł (cena wywoławcza) za sam browar, miałby dorzucić też 1,9 mln zł za stosowane w nim obecnie maszyny i urządzenia. Wszystko po to, żeby zapobiec sytuacji, w której nabywca zburzyłby browar, a na jego miejscu postawił np. supermarket.

Pytanie jednak, czy te wymogi mają sens? Przecież jeśli browar jest intratnym interesem, to szansa, że ewentualny nabywca go zamknie, jest bardzo mała. Jeśli zaś przynosi straty – restrukturyzacja browaru (np. przez redukcję zatrudnienia) byłaby realną i z punktu widzenia gospodarki pożądaną alternatywą. Jeśli nawet trzebaby było browar zamknąć, to co w tym złego? Oznaczałoby to ni mniej ni więcej tylko to, że państwo przez lata dopłacało do bankruta. Czy naprawdę zajazd lub restauracja, które mogłyby powstać zamiast browaru, byłyby czymś gorszym? A masarnia? A wytwórnia długopisów? A supermarket? Gdyby supermarkety były tak złe, jak się o nich mówi, ludzie nie robiliby w nich zakupów. Robią, bo jest w nich taniej i klienci po prostu oszczędzają.

Każda prywatyzacja powinna być podszyta przekonaniem, że przedsiębiorca kieruje się zyskiem i potrafi ulokować kapitał lepiej niż urzędnik. Jeśli biurokrata stawia mu idiotyczne warunki, ten po prostu odwróci się na pięcie i sobie pójdzie.

Ekonomiczne abecadło dla większości biurokratów jest czymś zupełnie nieprzyswajalnym. Twierdzą, że starają się pomóc jakiejś grupie osób (np. górnikom, stoczniowcom, czy trzydziestu czterem pracownikom browaru), a w istocie robią im i całej gospodarce wielką krzywdę, za którą potem nie ponoszą żadnej odpowiedzialności. Roczna gwarancja zatrudnienia to przecież – przy założeniu, że browar w Czarnkowie jednak zostanie zamknięty – jedynie przesunięcie wyroku w przyszłość. Pracownik zamiast starać się o pracę w innym browarze już teraz, bądź zamiast rozpocząć proces przekwalifikowywania się, jest czarowany przez urzędnika złudną nadzieją, że po roku „jakoś to będzie". Tymczasem w ciągu roku mógłby też rozkręcić własny biznes, a tak będzie w pocie czoła zarabiał marne grosze, by być może ostatecznie i tak skończyć na bruku.

Osobiście, jako miłośnik dobrego piwa, a takim jest produkowane w Czarnkowie „Noteckie Jasne Pełne", nie chciałbym, żeby marka zniknęła z rynku. Ale sztuczne wymagania stawiane przyszłemu właścicielowi przez ANR na pewno w tym nie pomogą.