Adam Grabowski: U progu polskiej prezydencji w UE musimy głośno mówić o bezpieczeństwie i konkurencyjności polskiego rolnictwa

Adam Grabowski: U progu polskiej prezydencji w UE musimy głośno mówić o bezpieczeństwie i konkurencyjności polskiego rolnictwa

Adam Grabowski z Grupy Polmlek
Adam Grabowski z Grupy Polmlek Źródło: Materiały prasowe / Polmlek
Bezpieczeństwo żywnościowe w dobie wojny stało się obecne w dyskusji politycznej. Coraz częściej politycy i decydenci stawiają bezpieczeństwo żywnościowe na równi z bezpieczeństwem energetycznym i wojskowym – co nas, biznes, cieszy. Ważne, by od deklaracji przejść do realnych działań i programów – mówi Adam Grabowski z Grupy Polmlek.

Europejski Zielony Ład to ogromny problem dla wielu branż, bo unijne założenia są trudne, a nawet – jak często mówią rolnicy – nierealne do zrealizowania, a premier Donald Tusk podczas wystąpienia w Parlamencie Europejskim podniósł konieczność wprowadzenia zmian w tej kwestii. Słusznie?

Dziś Polska w rankingu „bezpieczeństwa żywnościowego” (za raportem „Czas protekcjonizmu. Ku strategii suwerenności żywnościowej” Rzeczpospolitej) zajmuje 21. miejsce na 114 państw, 4. wśródpaństw europejskich. W 2023 r. tylko Polska spośród krajów UE zanotowała wzrost produkcji mleka. Polska jest kluczowym eksporterem żywności na świecie, a branża mleczarska mocno pracuje na rzecz utrzymania pozycji kraju jako gracza światowego. Grupa Polmlek od lat zwiększa saldo eksportu. Dziś wyroby mleczarskie, soki i napoje eksportujemy do 140 krajów, zwiększając udział eksportu Grupy rok do roku. By pozycję lidera utrzymać, trzeba konkretnych działań zmierzających do wzmocnienia, a nie osłabiania, polskiego przetwórstwa rolno-spożywczego. Wyzwań i zagrożeń jest obecnie więcej niż optymizmu płynącego z dobrej światowej lokaty, szczególnie obserwujemy to wśród polskich rolników.

W następstwie wprowadzenia Zielonego Ładu najbardziej stracą unijni producenci. A ile konkretnie może stracić branża, którą pan reprezentuje?

Problem utrzymania wielkości produkcji rolniczej wywołała tocząca się od miesięcy dyskusja nad europejskim Zielonym Ładem. Nie chcemy jako przedstawiciel branży wpisywać się w chór oponentów założeń zielonej transformacji. Niemniej należy jasno postawić sprawę: czym innym jest transformacja przemysłu, motoryzacji, czym innym rolnictwa – branży kluczowej i wrażliwej ze względu na żywotne polskie interesy gospodarcze.

Każde działanie, które mogłoby doprowadzić do zmniejszenia potencjału produkcyjnego polskiego rolnictwa, jest niedopuszczalne i nieuzasadnione. Proces wprowadzania zmian na polskiej wsi musi odbywać się z poszanowaniem prawa do rozwoju i utrzymania krajowej produkcji rolnej na wysokim poziomie, to nasz –używając terminologii bezpieczeństwa produkcji– „punkt krytyczny” w rozwoju polskiej gospodarki.

Choć mleczarstwo jest najważniejszym sektorem unijnego rolnictwa, istnieje realna groźba, że w dłuższej perspektywie gospodarstwa rolne zaczną wycofywać się z produkcji mleka. Do czego to doprowadzi?

Świat nie stoi wmiejscu, od kilku lat mamy do czynienia zpłynną rzeczywistością gospodarczą, dynamiką zmian w naszej branży nienotowaną od dziesięcioleci. Niepokoje, wahające się tendencje globalne wymagają od nas elastyczności i działań ponadstandardowych –będąc polskim dużym eksporterem, uczestniczymy wtej globalnej grze interesów. Mamy także zakład isieć dystrybucji wMaroku, gdzie także przerabiamy na afrykańskie i bliskowschodnie rynki polskie mleko. Wiemy, że bez inwestycji w nowoczesne technologie, bez szerokich działań systemowych zakrojonych na wzmocnienie pozycji polskiego sektora rolno-spożywczego i rolnictwa w ogóle, będziemy tracić pozycję.

Czy istnieje realne zagrożenie, że w przyszłości pod względem produkcji żywności staniemy się niekonkurencyjni wobec producentów z USA, Chin czy Indii?

Czas prostych przewag konkurencyjnych skończył się bezpowrotnie. Nie będziemy wkrótce w stanie jako branża mleczarska konkurować na rynkach światowych prostymi produktami, jak dotychczas.

Mam na myśli tzw. commodity, jak mleko w proszku, podstawowe sery żółte, masło czy mleko UHT – które dotychczas stanowiły gros polskiego eksportu.

Czy zagrożeniem dla polskich rolników może być też import tańszych produktów z Ukrainy?

Rozwój polskiego przemysłu rolno-spożywczego ma nie tylko wymiar rynkowy. Dziś u progu polskiej prezydencji w Unii Europejskiej głośno musimy mówić o bezpieczeństwie żywnościowym w związku z trwającą wojną w Ukrainie. A także niekontrolowanym otwarciem rynków europejskich na produkty rolne z Ukrainy. Pojawiły się nowe zagrożenia i niepokoje, jak konkurencja ze strony potężnego rynku rolnego Ukrainy, to także wyzwanie, przed którym nie uciekniemy w najbliższym czasie.

Bezpieczeństwo żywnościowe w dobie wojny stało się obecne w dyskusji politycznej. Coraz częściej politycy i decydenci stawiają bezpieczeństwo żywnościowe na równi z bezpieczeństwem energetycznym i wojskowym – co nas, biznes, cieszy. Ważne, by od deklaracji przejść do realnych działań i programów. W tym kontekście ważne jest wzmacnianie systemowe potencjału polskiej wsi, polskich towarowych gospodarstw rolnych i dbanie o konkurencyjność przemysłu rolno-spożywczego.

Mówi się, że jeśli w Europie nie zmieni się podejście, dojdzie do załamania rynku rolnego. Zgadza się pan z tą opinią?

Nie ma możliwości rozwoju zakładów i firm, jak Grupa Polmlek, bez zdobywania nowych rynków zbytu. Konkurujmy na rynkach światowych z krajami, których gospodarki nie funkcjonują w ramach regulacji europejskich. Już dziś na rynkach Bliskiego i Dalekiego Wschodu zaczynamy przegrywać ceną z krajami wschodniej Europy, gdzie, jak w Rosji i na Białorusi, obserwujemy nienotowany dotąd wzrost produkcji mleczarskiej. Czynnikami decydującymi są niższe koszty pracy, koszty energii, mniej regulacji i obostrzeń, jakie wprowadzają chociażby założenia Zielonego Ładu w rolnictwie. Musimy coraz szybciej przestawić myślenie o eksporcie i ekspansji zagranicznej na tory przewag technologicznych, jakościowych i innowacji.

Rolnicy często mówią, że nie są przeciwnikami ekologicznych rozwiązań, ale trzeba je wprowadzać w inny sposób, mądrzej. To znaczy jak? W jaki sposób należałoby zrównoważyć rację obu stron – unijnych urzędników i europejskich producentów. I czy taki kompromis jest możliwy?

Bez finansowania ze strony UE i państwa projektów B+R, jak NCBR, bez ścisłej współpracy ze środowiskami naukowymi, uniwersytetami, politechnikami nie podołamy zagranicznej konkurencji. Polski przemysł musi być dziś konkurencyjny nowoczesnością, innowacyjnymi, wysokospecjalistycznymi produktami – tylko tak możemy wygrywać na światowych rynkach.

Jakie są największe wyzwania, przed którymi stoi branża mleczarska w 2025 r?

Spadek produkcji mleczarskiej w Unii Europejskiej, potrzeba zwiększenia dynamiki eksportu oraz walka o opłacalność produkcji, a także utrzymanie wielkości produkcji rolnej w Polsce i UE wobec wyzwań Zielonego Ładu.

A przed jakimi wyzwaniami stoi Polmlek?

Nasi dostawcy to ponad 10 000 polskich, głównie rodzinnych, gospodarstw rolnych. Dynamika wzrostu biznesu zależy w dużej mierze od rozwoju gospodarstw rolnych. Co najmniej utrzymanie lub zwiększenie wolumenu produkcji mleka w Polsce jest naszym żywotnym interesem jako producenta i eksportera, pamiętając, że 30 proc. mleka produkowanego w Polsce eksportujemy.

Mam nadzieję, że w 2025 r. będziemy gotowi ze sprzedażą laktoferyny. To mleczarskie złoto, sprzedawane na kilogramy, a nawet gramy.

Polmek od lat mocno stawia na badania i rozwój. Na to też będziecie kłaść nacisk w kolejnych latach?

To prawda. Mamy ogromne doświadczanie w produkcji białek serwatkowych, pozyskiwania wysokotechnologicznych proszków pochodnych mleka i serwatki, jesteśmy pionierami procesów sekwencjonowania serwatki i mleka. Nasz największy projekt pozyskiwania laktoferyny dofinansowany z NCBR – nazywany jest przez przedstawicieli Komisji Europejskiej przełomowym działaniem badawczym w europejskim przemyśle mleczarskim. Dzięki dofinansowaniom, grantom badawczym możemy dziś mówić o przewadze dzięki technice, a nie prostym przewagom kosztowym. Dodam, że od kilku lat ściśle współdziałamy z uczelniami wyższymi.

Jakimi?

Powołaliśmy nawet kierunek studiów z Politechniką Bydgoską, gdzie studenci WydziałuTechnologii i Inżynierii Chemicznej będą kształcić się w oparciu o program napisany z naszymi pracownikami. Otwieramy zakłady dla naukowców i studentów. W Lidzbarku Warmińskim studenci UWM – Wydziału Nauki o Żywności oraz innych uczelni w Piotrkowie Kujawskim i Grudziądzu mają zagwarantowane nie tylko płatne staże i praktyki, ale także dajmy profesorom możliwość prowadzenia części zajęć na naszych nowoczesnych liniach. Wychodzimy naprzeciw oczekiwaniom rynku, widząc braki instytucjonalnego wsparciaorganizacji czy nawet związków branżowych, które te działania powinny realizować za nas albo z naszym udziałem. Kończąc należy wspomnieć o naszym nowym, pionierskim projekcie skierowanym głównie do naszych dostawców, a wkrótce do wszystkich polskich hodowców krów mlecznych.

A mianowicie?

Ruszyliśmy z produkcją innowacyjnych na skalę europejską preparatów żywienia cieląt. Nasz projekt jest poza jego biznesowym charakterem także wsparciem dla polskich rolników – otrzymują najwyższej jakości pasze, stworzone przez zespół naukowców Polmleku, za znacznie niższą od konkurencji cenę. Celem zasadniczym jest zwiększenie dobrostanu hodowanych krów, poprawienie wydajności, a wszystko w obiegu zamkniętym, zgodnie z ideą Zero Waste. Odstawiane do mleczarni Polmleku mleko jest frakcjonowane, a każdą frakcję zagospodarowujemy, przetwarzając na nowoczesne produkty, w tym preparat dla cieląt, który w jakości niespotykanej na rynku wraca do naszych hodowców. To także nasz wkład w utrzymanie i zachęcanie rolników do zwiększania produkcji mleka w Polsce.