Geithner obiecywał, że zyska poparcie innych światowych mocarstw, by skłonić Pekin do podjęcia reformy walutowej oraz wprowadzenia zmian w niektórych praktykach handlowych. Zapowiedział też, że Stany Zjednoczone skorzystają ze szczytu Grupy 20, który odbędzie się w listopadzie w Seulu, by zmobilizować swoich partnerów handlowych do wywarcia zbiorowej presji na Chiny.
Biały Dom, tak jak poprzednie administracje zadowolił się naleganiem na Chiny, by przystąpiły szybciej do aprecjacji juana i pozwoliły, by jego wartość wzrosła w stosunku do dolara. Amerykańscy producenci utrzymują, że wartość juana jest zaniżona aż o 20 proc., co daje chińskim firmom ogromną przewagę konkurencyjną, bowiem produkty amerykańskie stają się w ten sposób droższe w Chinach, a dobra chińskie są bardzo tanie w USA.
Chiny dokonały jednak ostatnio pewnych zmian w swojej strategii walutowej. W tym tygodniu tamtejszy Bank Centralny zezwolił na to, by wartość juana wzrosła w stosunku do dolara. W ciągu ostatnich trzech miesięcy waluta zdrożała zaledwie o 1,5 proc. wobec dolara. Tymczasem rzecznik ministerstwa spraw zagranicznych Jiang Yu podkreślił, że sama aprecjacja juana "nie może rozwiązać deficytu handlowego z Chinami". - Presja nie rozwiąże tej kwestii. Może prowadzić do przeciwnych skutków - ostrzegł Jiang.
Administracja Obamy stara się uniknąć sytuacji, która spowodowałaby alienację Pekinu, którego poparcie jest kluczowe dla rozwiązania kwestii programów nuklearnych Korei Płn. i Iranu. Waszyngton nie może też ignorować faktu, że Chiny są w posiadaniu wielkiej ilości amerykańskich papierów dłużnych.PAP, arb