Z propozycją stworzenia wspólnego przedsiębiorstwa Gazpromu i Naftohazu wystąpił w kwietniu premier Putin. Szef Gazpromu Aleksiej Miller mówił wówczas, że wspólne przedsiębiorstwo byłoby pierwszym krokiem do połączenia tych dwóch spółek w całość. - Rosjanie mogliby włożyć we wspólne przedsiębiorstwo swe źródła wydobycia gazu, a Ukraińcy należący do nich system transportowania tego surowca - tłumaczył wówczas Miller.
W sierpniu prezydent Ukrainy Wiktor Janukowycz odrzucił pomysł połączenia Gazpromu z Naftohazem, podkreślając, że Kijów mógłby na to przystać jedynie pod warunkiem równego podziału akcji, po 50 proc. dla każdej ze stron. Czwartkowe oświadczenie premiera Azarowa, dotyczące obniżki ceny gazu dla Ukrainy w pierwszym kwartale przyszłego roku, stało się w Kijowie niespodzianką.
Dzień wcześniej, po rozmowach Putina z Azarowem, na temat nowych ustaleń gazowych nie padło ani jedno słowo. W krótkiej wypowiedzi dla prasy Putin dał nawet do zrozumienia, że Ukraińcy nie powinni liczyć na ustępstwa w cenie tego paliwa, gdyż wcześniej uzyskali 30-procentowy rabat. Zgodnie z umowami zawartymi między Rosją a Ukrainą w styczniu 2009 roku w pierwszym kwartale bieżącego roku Ukraina płaciła za rosyjski gaz 330 dolarów za 1000 metrów sześciennych.
W kwietniu w Charkowie prezydenci Rosji i Ukrainy, Dmitrij Miedwiediew i Wiktor Janukowycz, zawarli porozumienie, zgodnie z którym stacjonująca na Krymie rosyjska Flota Czarnomorska zamiast opuścić Ukrainę w 2017 roku będzie mogła pozostać w tym kraju nawet 30 lat dłużej. W zamian Kijów uzyskał 30-procentową obniżkę ceny rosyjskiego gazu. Dzięki temu upustowi w drugim kwartale bieżącego roku Kijów płacił za importowane z Rosji błękitne paliwo ok. 232 dolarów za 1000 metrów sześciennych, a w trzecim kwartale ok. 248 USD.
pap, ps