Sojusz Lewicy Demokratycznej proponuje dla poprawy sytuacji na polskich kolejach: ponowną konsolidację spółek, wydzielonych przed dekadą z PKP, uczynienie z PKP bezpośredniego operatora przewozów oraz oddzielenie od PKP zarządcy infrastruktury kolejowej, a także inwestycje w linie kolejowe ok. 5 mld zł rocznie.
Były minister transportu, a dziś eurodeputowany SLD Bogusław Liberadzki powiedział, że Sojusz daje rządowi miesiąc na poprawienie sytuacji, "potem będziemy pytać". Apelował o ponadpartyjne porozumienie ws. narodowego bezpieczeństwa komunikacyjnego i transportowego. Zarzucił też rządowi, że nie wykorzystuje funduszy europejskich przeznaczonych na kolej. Według Liberadzkiego, skonsolidowana PKP powinna być operatorem przewozów kolejowych, ładunków i osób, być logistykiem kolejowym i multimodalnym, jak to dzieje się w przypadku kolei niemieckich. Jego zdaniem, w PKP powinny ponownie znaleźć się m.in. Intercity, Tanie Linie Kolejowe czy PKP Cargo. Zdaniem Liberadzkiego, zaletami Polski, których nie wykorzystuje, są: sieć kolejowa w środku Europy i prokolejowa polityka UE. Szansą są też unijne pieniądze. - Rząd sprawia wrażanie, że nie zdaje sobie sprawy z wartości i potencjału kolei - ocenił Liberadzki. Według europosła państwo powinno też dotować przejazdy koleją mniej zamożnym obywatelom.
Do wyprowadzenia z zapaści sieci kolejowej - zdaniem Liberadzkiego - konieczne są natychmiastowe inwestycje rzędu 5 mld zł rocznie oraz środki zewnętrzne. - Koleje niemieckie inwestują co roku 132 tys. euro na kilometr linii, my - 4 tys. Bez nakładów nie będzie efektów - powiedział Liberadzki. - Proces naprawczy będzie długi i kosztowny, ale jest niezbędny - dodał. - Chcemy, żeby nasza kolej była podobna do niemieckiej, bo to są dodatkowe miejsca pracy, wzrost gospodarczy, lepsza jakość życia obywateli. A Unia Europejska właśnie tak formułuje zadania przed transportem kolejowym - podkreślił. Liberadzki dodał też, że SLD w żaden sposób nie ponosi odpowiedzialności za dzisiejszą sytuację na kolei.
pap, ps