W najbliższą środę planem minister Aigner ma zająć się niemiecki rząd. Chce ona zobowiązać producentów pasz do przeprowadzania kontroli składników, z których wytwarzany jest końcowy produkt. O wynikach testów firmy, a także prywatne laboratoria miałyby informować odpowiednie władze, a za niedbalstwo będą wymierzane surowe kary. Każdy zakład wytwarzający pasze będzie musiał uzyskać odpowiednie pozwolenie. Także kraje związkowe powinny zaostrzyć kontrole w zakładach wytwarzających pasze, a wyniki badań, wskazujące przekroczenie dopuszczalnych norm substancji szkodliwych dla zdrowia, byłyby obowiązkowo publikowane w internecie. Według Aigner w całej Unii Europejskiej należy oddzielić produkcję tłuszczów paszowych i tłuszczów przeznaczonych do celów technicznych. Niemiecka minister planuje również stworzenie "systemu wczesnego ostrzegania" w przypadku zanieczyszczenia środków spożywczych, pasz i środowiska dioksynami.
Kierownik wydziału ds. bezpieczeństwa żywności w niemieckim ministerstwie rolnictwa Bernhard Kuehnle poinformował, że wyższą niż dopuszczalna zawartość dioksyn wykryto w jednej czwartej zbadanych jaj kurzych - 23 z 83 próbek wykazały podwyższoną zawartość rakotwórczej substancji. W mięsie wieprzowym podwyższoną zawartość dioksyn wykryto w jednej z 33 zbadanych próbek. 396 niemieckich farm objętych jest zakazem zbytu produktów.
Według Kuehnle część wieprzowiny, która mogła zawierać dioksyny, sprzedano do Polski i Czech. Mięso 180 tuczników, które były karmione zanieczyszczoną paszą i trafiły w grudniu z gospodarstwa w Dolnej Saksonii do Saksonii Anhalt, zostało już przetworzone oraz najpewniej skonsumowane. Nie można zatem stwierdzić, czy wieprzowina ta była skażona dioksynami.PAP, arb