Minister wyraził jednocześnie przekonanie, że sprawa z embargiem jest wyolbrzymiana. - Na początku wakacji ten ogórek nam za duży urósł. My wyolbrzymiamy jego znaczenie. Cały eksport artykułów żywnościowych do Rosji jest realizowany w dobrym tempie i w dużo większym zakresie niż rok temu. Natomiast są ograniczenia dotyczące warzyw - powiedział. Pytany, czy to jest gra ze strony rosyjskiej, odpowiedział, że "być może tak jest, ale nie jemu to oceniać". - Dobrze by było, gdyby Rosja rozmowy z Polską prowadziła przez polską ambasadę, przez przedstawicielstwo UE, a nie poprzez media - podkreślił.
Główny inspektor sanitarny Rosji Giennadij Oniszczenko poinformował 28 czerwca, że Federalna Służba ds. nadzoru w sferze praw konsumentów (Rospotriebnadzor) utrzymała zakaz importu świeżych warzyw z Polski. - Polska przedstawiła Rosji nieprawidłowe dane, co do których nasunęło się bardzo wiele pytań. Są one przez nas badane wszystkimi kanałami - oznajmił główny lekarz sanitarny Rosji w rozmowie z agencją Interfax. - Oświadczenia pana Oniszczenko traktuję jako jakąś grę z mediami rosyjskimi, a nie próbę uzgodnienia czy wyjaśnienia między UE a Rosją - skomentował te słowa Sawicki. Z kolei rzecznik MSZ Marcin Bosacki, proszony o komentarz do wypowiedzi Oniszczenki, powiedział, że rola MSZ jest w tej sprawie pomocnicza wobec Ministerstwa Rolnictwa. Bosacki zaznaczył, że MSZ "merytorycznie nie ma w tej sprawie jakichkolwiek kompetencji". - To są rozmowy specjalistyczne, które musi prowadzić Ministerstwo Rolnictwa - dodał. Podkreślił również, że "od ponad tygodnia polska ambasada w Moskwie, głównie ambasador Wojciech Zajączkowski podejmował w tej sprawie działania w różnych instytucjach rosyjskich". - Między innymi w ich efekcie jedzie w najbliższych dniach na rozmowy do Moskwy wiceminister rolnictwa - podkreślił Bosacki.
PAP, arb