Ameryka żyje za pożyczone
Podstawą ewentualnego porozumienia między Obamą a Boehnerem byłby kompromisowy plan, przewidujący redukcję wydatków federalnych o 3 biliony dolarów w ciągu 10 lat i podwyżki podatków w łącznej wysokości około biliona dolarów. Pod naciskiem prawicowego ruchu Tea Party Republikanie postawili warunek, że nie zgodzą się na podniesienie pułapu długu, jeżeli nie dokona się radykalnych cięć wydatków. Z kolei Biały Dom i Demokraci w Kongresie domagają się, by zmniejszyć deficyt również poprzez podniesienie podatków, płaconych przez tych, którzy zarabiają 250 tys. dolarów rocznie lub więcej.
Jeżeli Kongres nie podniesie do 2 sierpnia limitu długu Stanów Zjednoczonych, sięgającego już prawie 70 procent produktu krajowego PKB, administracja nie będzie mogła dalej pożyczać i stanie przed groźbą niewypłacalności. Biały Dom ostrzega, że może to doprowadzić do światowego kryzysu finansowego.
Obama apeluje: musimy pożyczać więcej
W piątek Obama po raz kolejny zaapelował do Kongresu o podniesienie limitu zadłużenia na warunkach zarysowanych we wspomnianym planie porozumienia z Boehnerem. Prezydent wezwał do tego w swoim artykule, opublikowanym w wysokonakładowym dzienniku "USA Today". W południe ponowił swój apel w przemówieniu na stanowym Uniwersytecie Maryland w Waszyngtonie.
Podstawą ewentualnego porozumienia z Demokratami byłby kompromisowy plan, opracowany przez tzw. grupę sześciorga, czyli senatorów z obu partii. Proponują oni, by większość wzrostu aktywów budżetowych uzyskać poprzez cięcia wydatków, a resztę z podwyżek podatków.
Republikanie chcą zostawić pieniądze obywatelom
Plan ten napotyka jednak na opór konserwatywnych Republikanów, skupionych głównie w Izbie Reprezentantów, gdzie ich partia ma większość i gdzie silne wpływy posiada Tea Party. Stanowczo sprzeciwiają się oni wszelkim podwyżkom podatków. Głosami Republikanów Izba uchwaliła niedawno ustawę (tzw. Cut, Cap and Balance Bill), która miała obniżyć wydatki państwa o 5,5 biliona dolarów w najbliższej dekadzie, narzucić stały limit na wydatki i wprowadzić do konstytucji poprawkę, nakazującą zrównoważenie budżetu. Nie przewidywała natomiast podwyższenia podatków. Zgodnie z oczekiwaniami, w piątek ustawę tę odrzucił zdominowany przez Demokratów Senat.
Demokraci chcą pieniędzy "najbogatszych"
Tymczasem doniesienia o możliwości kompromisu Obamy z Boehnerem zaniepokoiły lewicę w Partii Demokratycznej. Spodziewane porozumienie przewidywałoby bowiem reformy, wymagające bolesnych cięć federalnych programów społecznych, takich jak fundusz emerytalny Social Security i fundusz ubezpieczeń zdrowotnych emerytów Medicare. Szczegóły ewentualnej umowy nie są jeszcze znane, ale w piątkowym wystąpieniu Obama dał do zrozumienia, że "tak jak w rodzinie", trzeba będzie "zacisnąć pasa". Lewicujący Demokraci wyrażają obawy, że zapowiadane eliminacje odpisów i ulg podatkowych dotkną w znacznym stopniu także klasę średnią i uboższych Amerykanów.
zew, PAP