Krótko po oświadczeniu prezydenta Boehner wyjaśniał, że rozmowy załamały się, ponieważ Biały Dom dążył do podwyżek podatków i nie zdołał "podjąć twardych decyzji" w sprawie redukcji wydatków, co było warunkiem Republikanów. Z kolei Biały Dom i Demokraci w Kongresie domagają się, by zmniejszyć deficyt również poprzez podniesienie podatków, płaconych przez najzamożniejszą część społeczeństwa.
We wcześniejszym liście do kongresmenów Boehner zaznaczył, że wycofał się z negocjacji z Białym Domem, ponieważ "ostatecznie nie doszło do porozumienia". Dodał, że w zamian rozpocznie rozmowy z przywódcami Senatu, który jest kontrolowany przez demokratyczną większość. Republikański polityk zaznaczył, że "nigdy nie było blisko porozumienia", a z prezydentem Obamą mają "różne wizje kraju". Tymczasem jeszcze 21 lipca amerykańskie media podawały, że Obama jest bliski uzgodnienia sprawy limitu zadłużenia z Boehnerem. Podstawą ewentualnego porozumienia między Obamą a Boehnerem miał być kompromisowy plan, przewidujący redukcję wydatków rządowych o 3 biliony dolarów w ciągu 10 lat i podwyżki podatków w łącznej wysokości około biliona dolarów.
PAP, arb