Włoski rząd za pozytywny rezultat uznał poparcie prezydenta Francji Nicolasa Sarkozy'ego i kanclerz Niemiec Angeli Merkel dla przyjętego w Rzymie planu zmniejszenia deficytu budżetowego. Przywódcy Francji i Niemiec jednocześnie wezwali Włochy do "pełnego i szybkiego" wprowadzenia w życie tych planów.
Politycy i komentatorzy zastanawiają się teraz jaką "cenę" będzie musiał zapłacić włoski rząd za dalsze poparcie Europy dla jego polityki oszczędności i dążenia do zmniejszenia deficytu. Zauważa się, że są nadzieje na kompromis, nad którym pracował w tych dniach przebywający na Sardynii premier Berlusconi podczas konsultacji z europejskimi liderami. Według Ansy, po przeprowadzonych rozmowach szef rządu może z większym optymizmem oczekiwać otwarcia giełd. Jednak według doniesień mediów rząd, przygotowany na dalsze wstrząsy na rynkach, wciąż bierze pod uwagę "plan B", czyli uzupełnienie uchwalonego w lipcu wielkiego programu oszczędnościowego, na przykład o dalsze obostrzenia polityki emerytalnej czy podniesienie podatku VAT na niektóre artykuły.
Minister pracy Maurizio Sacconi wyjaśnił, że "polityczne" zaangażowanie, jakiego oczekuje teraz od Włoch Europejski Bank Centralny polega na "przyspieszeniu realizacji już zaprojektowanych działań". Komentatorzy zauważają, że to właśnie apele ze strony Unii i jej instytucji pod adresem centroprawicowego rządu, stały się tematem ostrego politycznego starcia we włoskiej klasie politycznej. Wywołały je przede wszystkim słowa byłego unijnego komisarza, wybitnego włoskiego ekonomisty Mario Montiego. W artykule na łamach dziennika "Corriere della Sera" ocenił on, że wydarzenia ostatnich dni dowodzą, iż decyzje dotyczące Włoch podejmuje "ponadnarodowy rząd techniczny z siedzibami rozsianymi w Brukseli, Frankfurcie, Berlinie, Londynie i Nowym Jorku". Centroprawicowa koalicja zaatakowała profesora Montiego za te słowa. Jeden z polityków rządzącej partii Lud Wolności, Osvaldo Napoli, zapewnił, że "godność Włoch nie została sprzedana ani przehandlowana przez premiera". Tymczasem opozycyjna centrolewicowa Partia Demokratyczna zażądała od szefa rządu "prawdy" na temat warunków postawionych przez Europejski Bank Centralny. - We Włoszech jest rząd podlegający zarządowi komisarycznemu, dyskwalifikujący się, pozbawiony władzy i autorytetu - ocenił lider opozycyjnego ugrupowania Włochy Wartości Antonio Di Pietro, który ponownie zażądał dymisji premiera.
PAP, arb