"Szatański pomysł UE". Kto chce podwyżki akcyzy na gaz LPG?

"Szatański pomysł UE". Kto chce podwyżki akcyzy na gaz LPG?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Fot. sxc.hu Źródło: FreeImages.com
W UE ktoś wpadł na szatański pomysł, żeby podwyższać akcyzę na gaz LPG - poinformował wicepremier, minister gospodarki Waldemar Pawlak. Dodał, że Polskę czeka batalia przeciw tej podwyżce. Unia Europejska planuje podwyżkę minimalnego limitu akcyzy z obecnych 125 euro za 1000 kg - stopniowo - do 500 euro za 1000 kg w 2018 roku.
- Czeka nas ogromna batalia, bo w UE ktoś wpadł na szatański pomysł, żeby podwyższać akcyzę na gaz LPG, nie wszystkie kraje korzystają z tego paliwa. W Polsce jest to dość popularne, także dzięki temu, że akcyza jest niższa. Ale dlatego też, że emisyjność LPG jest znacznie niższa, niż benzyny, czy oleju - tłumaczył Pawlak. Wicepremier dodał, że w przypadku propozycji podwyżki akcyzy na LPG mamy do czynienia "z klasycznym lobbingiem w ramach instytucji europejskich i próbą podkręcenia akcyzy, żeby wykończyć segment taniego paliwa". - LPG się opłaci wtedy, kiedy przejeżdżamy rocznie powyżej 30-50 tys. kilometrów. Poniżej tej wielkości lepiej kupić zwykły benzynowy samochód, bo to tańsze. Dlatego ważnej jest, aby teraz w dyskusjach europejskich zadbać o rozwiązania, które będą rzeczywiście i skuteczne i potrzebne - zaznaczył.

KE chce zmienić sposób opodatkowania energii w UE, by uzależnić wysokość podatku od zawartości energetycznej i emisji CO2. Propozycja budzi obawy m.in. przemysłu motoryzacyjnego, jednak KE ma nadzieję ją przeforsować dzięki 12-letniemu okresowi przejściowemu. To już drugie podejście Komisji Europejskiej do wprowadzenia w UE minimalnej stawki podatku od emisji CO2, tzw. podatku węglowego, w sektorach nieobjętych unijnych systemem handlu emisjami (ETS). Poprzednia propozycja komisarza UE ds. podatkowych Algirdasa Szemety w tej sprawie miała miejsce w ubiegłym roku. Wówczas nie udało mu się przekonać wszystkich krajów UE, przede wszystkim Wielkiej Brytanii.

KE zapewnia, że zmiany nie oznaczają wzrostu podatków, ale zmianę struktury tak, by zwiększać wykorzystanie biopaliw i innych odnawialnych źródeł, a zmniejszać zużycie paliw kopalnych, co pozwoli realizować unijne cele zwiększenia efektywności energetycznej i zmniejszania emisji CO2.

Okres przejściowy dla paliw w transporcie i ciepłownictwie oznacza, że dopiero od 2023 r. kraje będą musiały stosować podatek, który w pełni odzwierciedli liczbę gigadżuli w litrze i emisję CO2. KE nie wyznacza poziomu podatku, a jedynie minimalne stawki. To kraje UE same zdecydują, czy wolą np. zmniejszyć opodatkowanie benzyny, czy też zwiększyć opodatkowanie diesla, o ile mieszczą się w minimach: minimum dla benzyny się nie zmieni (359 euro za 1000 l), a dla diesla będzie stopniowo rosnąć (z obecnych 330 euro za 1000 l do 412 euro w 2018 r.). W nowym systemie minimalna stawka związana z emisjami CO2 wynosiłaby 20 euro za tonę, zaś za wartość energetyczną - 9,6 euro za GJ. Obecnie wiele krajów stosuje większe podatki na paliwa niż unijne minimum.

Z okresu przejściowego w podatku węglowym może skorzystać Polska oraz osiem innych krajów UE - aż do 2020 r., ze względu na gorszy punkt startu. Ponadto KE nie wyklucza ulg dla rolnictwa, jeśli stwierdzi, że w tym sektorze występuje zjawisko tzw. carbon leakage, czyli przenoszenie działalności i emisji poza UE. Kraje Unii będą też mogły wykluczyć z podatku od zawartości energetycznej rolnictwo, jeśli sektor ten w inny sposób zredukuje zużycie energii. Kraje UE będą mogły ponadto wyjątkowo potraktować gospodarstwa domowe, wyłączając je z podatku od CO2 w ogrzewaniu, niezależnie od paliwa.

PAP, arb