Tradycyjne żarówki - przekonują ich przeciwnicy - marnują aż 90 proc. zużywanego prądu na emisję niepotrzebnego ciepła, a na produkcję światła wykorzystują zaledwie 10 proc. Nowoczesne źródła światła (oświetlenie halogenowe, fluorescencyjne, diodowe), które mają stopniowo zastąpić tradycyjne żarówki wolframowe, są kilka, a czasami kilkanaście razy bardziej wydajne, zużywając mniej prądu.
Jednak pożegnanie z tradycyjnym żarówkami może drogo kosztować konsumentów, przynajmniej w Niemczech. W środę niemiecki producent oświetlenia Osram zasygnalizował, że żarówki energooszczędne zdrożeją nawet o 25 proc. Także holenderski koncern Philips planuje podniesienie cen energooszczędnych żarówek średnio o 20-25 proc. - podała niemiecka agencja dpa.
Obie firmy zaznaczają, że wzrost cen nie ma związku z wycofywaniem z handlu tradycyjnych żarówek, lecz jest konsekwencją eksplozji cen surowców. "Rzadkie zasoby naturalne podrożały w ciągu minionych 12 miesięcy o 700 procent" - powiedział dpa rzecznik firmy Osram Stefan Schmidt. Dodał, że to, w jakim stopniu podwyżki dotkną indywidualnych konsumentów, zależy w dużej mierze od dystrybutorów.
W produkcji żarówek energooszczędnych wykorzystuje się lantan, europ, terb oraz itr, należące do tzw. rzadkich zasobów. Ponad 95 proc. tych zasobów pochodzi z Chin, które sztucznie ograniczają ich eksport.
pap, ps