19 października Komisja Europejska skreśliła budowę mostu, który miał połączyć Sycylię i Włochy kontynentalne, z listy inwestycji o priorytetowym znaczeniu dla rozwoju transportu w Unii Europejskiej. Oznaczało to, że Włochy nie mogą już liczyć na dofinansowanie gigantycznego przedsięwzięcia z kasy UE. Tymczasem jeszcze trzy dni wcześniej, 16 października, włoski minister infrastruktury i transportu Altero Matteoli zapewniał oficjalnie, że budowa mostu ma dla rządu "charakter priorytetowy". - Zostanie on zbudowany niezależnie od ewentualnego dofinansowania go przez Unię Europejską, a środków na ten cel dostarczy rynek, prywatne przedsiębiorstwa - deklarował.
Urzeczywistnienie gigantycznego projektu miało być spełnieniem obietnic wyborczych włoskiej centroprawicy. Największym entuzjastą budowy mostu był sam premier Silvio Berlusconi, który nie zdążył jednak rozpocząć budowy mostu, gdy kierował rządem w latach 2001-2006. Następny, centrolewicowy gabinet uznał inwestycję za zbyt kosztowną. Obecny rząd Berlusconiego doprowadził do rozpoczęcia robót przy budowie przyczółka mostu i jego zaplecza transportowego.
Najnowsza decyzja Izby Deputowanych w sprawie mostu to zwycięstwo przeciwników projektu, którzy od początku twierdzili, że Sycylia i Kalabria, stosunkowo najsłabiej rozwinięte gospodarczo regiony Włoch, które miał połączyć, bardziej potrzebują innych inwestycji. Wyrażano także obawy, że realizacja tej kolosalnej inwestycji stworzy strukturom mafijnym obu regionów, cosa nostrze i N'dranghecie, okazję do zrobienia "wielkich interesów" poprzez firmy, które przystąpią do przetargów. Most, według zatwierdzonego wcześniej projektu, miał mieć 3,6 km długości i 60 m szerokości. Miał być odporny na podmuchy wiatru przekraczającego prędkość 200 km na godzinę i na trzęsienia ziemi powyżej 7 stopni w skali Richtera. Gdyby go wybudowano, byłby to najdłuższy podwieszany most na świecie.
PAP, arb