Tymczasem Izrael stoi twardo na stanowisku, że jedyną drogą do ewentualnej niepodległości Palestyny i pokoju na Bliskim Wschodzie są bezpośrednie negocjacje izraelsko-palestyńskie, a nie szukanie poparcia na forum ONZ. Skoro zaś Palestyńczycy zignorowali zdanie Izraela, władze w Jerozolimie postanowiły ich ukarać, wstrzymując transfer pieniędzy, które na podstawie porozumień pokojowych z Oslo z 1994 roku pobierają w imieniu Autonomii Palestyńskiej z ceł i podatków. Miesięcznie jest to kwota ok. 100 mln dolarów.
Izraelski gabinet bezpieczeństwa podjął decyzję o dalszym zamrożeniu tych środków mimo nalegań wicepremiera i ministra obrony Ehuda Baraka, który argumentował, że wypłata zaległych środków jest kluczowa dla kontynuowania współpracy z umiarkowanymi władzami Autonomii w dziedzinie bezpieczeństwa i przeciwdziałaniu terroryzmowi wymierzonemu w Izraelczyków. Postanowienie o zatrzymaniu pieniędzy zapadło tego samego dnia, w którym przedstawiciele kwartetu bliskowschodniego (ONZ, Unia Europejska, Stany Zjednoczone, Rosja) bez powodzenia próbowali w Jerozolimie i Ramalli (stolica Zachodniego Brzegu i siedziba władz Autonomii Palestyńskiej) namawiać Izrael i Palestyńczyków do wznowienia negocjacji pokojowych zerwanych ponad rok temu. - To dowód, że Izrael kontynuuje swoją politykę i wojnę gospodarczą z władzami Autonomii Palestyńskiej - ocenił sekretarz generalny komitetu wykonawczego Organizacji Wyzwolenia Palestyny (OWP) Jaser Abed Rabbo. Pod egidą OWP Palestyńczycy występują na forum ONZ.
W tym roku Izrael już wcześniej zastosował taką samą sankcję finansową wobec władz Autonomii Palestyńskiej - po tym, gdy w maju zawarły one porozumienie o "pojednaniu narodowym" z Hamasem, który rządzi w Strefie Gazy i otwarcie deklaruje wrogość wobec państwa żydowskiego.
PAP, arb