UE oszczędzi miliard euro na urzędnikach. Za mało?

UE oszczędzi miliard euro na urzędnikach. Za mało?

Dodano:   /  Zmieniono: 
Wynagrodzenia unijnych urzędników wahają się od 2,5 do 20 tys. euro (fot. sxc.hu) Źródło:FreeImages.com
Po prawie pół roku negocjacji ze związkami zawodowymi, KE przyjęła propozycje reformy statutu funkcjonariuszy unijnych, proponując cięcia, które dadzą 1 mld euro oszczędności w administracji UE do 2020 r. Zdaniem przedstawicieli 17 państw UE to o wiele za mało.
Zaproponowana przez komisarza ds. administracji Markosza Szefczowicza reforma statutu unijnego urzędnika przewiduje w ramach oszczędności likwidację 5 proc. miejsc pracy (m.in. przez niezastępowanie osób odchodzących na emerytury) do 2017 r., a także wydłużenie wieku emerytalnego z 63 do 65 lat (do 67 roku życia na życzenie pracownika), a także wydłużenie tygodnia pracy z 37,5 do 40 godz. KE proponuje też redukcję niektórych przywilejów - w tym np. skrócenie z sześciu do trzech dni dodatkowego urlopu na podróże urzędników do domu oraz zmniejszenie dopłat finansowych na te podróże. Dzięki tym cięciom, według wyliczeń KE, oszczędności w administracji wyniosą miliard euro do 2020 r. - Jestem przekonany, że sprostamy tym wyzwaniom pracując ciężej, dłużej i z większą efektywnością - przekonywał Szefczowicz zdaniem którego propozycja jest "wyważona". Negocjacje w sprawie reformy statutu będą trwały zapewne wiele miesięcy. Po negocjacjach ze związkami zawodowymi, teraz reformą statutu zajmie się Parlament Europejski i Rada UE.

Urzędnicy niezadowoleni, 17 państw UE protestuje

Propozycja reform statutu funkcjonariuszy unijnych przyjęta przez KE tylko nieznacznie różni się - na korzyść pracowników - od wyjściowych pomysłów reformy. Mimo to KE i związki zawodowe nie osiągnęły porozumienia i te ostatnie nie wykluczają strajku. Data strajku nie została wyznaczona, ale związki złożyły już zawiadomienie o gotowości do podjęcia strajku. Tymczasem zdaniem przedstawicieli 17 państw UE zaproponowane przez KE cięcia są "zdecydowanie niewystarczające", co kraje te wyraziły w listopadzie we wspólnym stanowisku, podpisanym m.in. przez takie kraje jak Niemcy, Francja, Wielka Brytania, Włochy, Finlandia, Holandia czy Austria. "Większość krajów, odpowiadając na obecny kryzys gospodarczy i zadłużenia, podejmuje kroki i reformy zmieniające warunki służby publicznej. Urzędnicy europejskich instytucji nie mogą być wyłączeni z wysiłku konsolidacji finansowej" - czytamy w dokumencie. "Dlatego życzymy sobie bardzo znacznych redukcji w wydatkach obejmujących pensje, emerytury i przywileje" - przekonują sygnatariusze pisma.

Wśród zmian, które przyniosłyby największe oszczędności, wymieniana jest zmiana w wyliczaniu wielkości emerytur oraz obniżenie istniejącego od początku integracji europejskiej dodatku 16 proc. do pensji za tzw. rozłąkę. Ten dodatek od dawna budzi krytykę, bo urzędnicy otrzymują go bez ograniczenia czasowego, bez względu na to, czy z rodzinami przeprowadzili się do Belgii na stałe, kupili domy i posłali dzieci do mieszczących się w Brukseli szkół. "17" proponuje, by dodatek zmniejszyć do 10 proc. i by był przyznawany tylko przez 5-10 lat od momentu rozpoczęcia pracy. Ponadto, co roku miałby maleć o 2 punkty procentowe. Wśród 17 krajów, które podpisały się pod propozycjami tych cięć, nie ma Polski.

"Kryzys nie jest winą urzędników"

Urzędnicy unijni oceniają propozycje cięć zgłoszone przez "17" jako "populistyczne". - Przeżywamy tymczasowy kryzys finansowy w Europie. Tymczasem kraje chcą zniszczyć europejską służbę publiczną. Kryzys nie jest winą urzędników, ale rynków finansowych - przekonywał jeden z urzędników przygotowujących strajk w KE. - Niech szukają oszczędności na rabacie brytyjskim czy na sesjach PE w Strasburgu, a nie w pensjach - dodał.

Wynagrodzenia ok. 50-tysięcy unijnych urzędników wahają się od około 2,5 tys. euro miesięcznie dla świeżo zatrudnionych asystentów najniższego szczebla do ponad 20 tys. euro dla dyrektorów generalnych, komisarzy i sędziów Trybunału Sprawiedliwości UE.

PAP, arb