Paraliż komunikacji miejskiej może utrudnić przedświąteczne podróże, w tym dojazd do dwóch międzynarodowych lotnisk Belgii: Brussels Airport Zaventem i położonego nieco dalej od stolicy w Charleroi. W Belgii, gdzie znajdują się liczne instytucje europejskie i kwatera główna NATO, mieszka wielu obcokrajowców, również Polaków, którzy wracają do krajów rodzinnych na święta Bożego Narodzenia. Na razie nie wiadomo, w jakim stopniu strajk wpłynie na pracę Zaventem, który jest największym portem lotniczym kraju.
W środę do południa władze Zaventem wciąż nie poinformowały o ewentualnym zamknięciu lotniska, ale ostrzegły, że w czwartek na lotnisko nie będą dojeżdżać żadne pociągi ani autobusy. Najprawdopodobniej w pracy nie pojawią się także piloci i personel pokładowy belgijskich linii lotniczych. Po południu w środę władze portu lotniczego nadal negocjowały ze związkowcami.
Przedstawiciele PLL LOT uspokajali, że "czwartkowe loty do Brukseli będą się odbywać w 80 proc.". Nieoficjalnie wiadomo, że strajk zbojkotują kontrolerzy ruchu lotniczego. Nie ma jednak informacji o tym, jakie decyzje podejmie straż pożarna, której obecność przy lądowaniu i starcie każdego samolotu jest wymagana. Bardzo popularne wśród Polaków mieszkających w Belgii lotnisko w Charleroi, które obsługuje większość tanich połączeń z Polską, w tym loty linii Wizzair, będzie działać bez zakłóceń - poinformowały jego władze. Port lotniczy w Liege na południu Belgii również pozostanie otwarty.
Komisja Europejska skrytykowała taką formę protestu. - Strajk nie zawsze jest najlepszym sposobem rozwiązywania problemów - powiedziała rzeczniczka KE Cristina Arigho. Zastrzegła, że prawo unijne nie nakłada na państwa członkowskie żadnego obowiązku zapewnienia minimalnego poziomu usług, przynajmniej w kwestii transportu. - Prawo unijne gwarantuje prawo do strajku. Ale sposób, w jaki państwo reguluje (prawo) strajkowe pozostaje odpowiedzialnością państwa - powiedziała.
zew, PAP