Przepis, zgodnie z którym, aby otrzymać "becikowe", kobieta musiała przedstawiać zaświadczenie od lekarza, nie jest nowy - został wprowadzony pod koniec 2009 r., jednak wobec licznych protestów został na dwa lata zawieszony. Okres ten miał być wykorzystany na przeprowadzenie kampanii informującej kobiety o tym, jak ważne jest przeprowadzanie badań lekarskich w jak najwcześniejszym okresie ciąży. Resort zdrowia podkreślał wówczas, że w opinii ekspertów okres do 10 tygodnia ciąży jest najważniejszy dla rozwoju zarodka i płodu. Jednak protestujący argumentowali, że w niektórych regionach Polski na wizytę u ginekologa długo się czeka, a organizacje kobiece przekonywały, że nie zawsze kobieta wie o tym, iż jest w ciąży już w 10 tygodniu. Przypominano również, że prawo nie powinno działać wstecz, dlatego wymóg ten nie powinien dotyczyć kobiet, które były w ciąży dłużej niż 10 tygodni. Gdy przepis zaczął obowiązywać, urzędnicy wypłacający "becikowe" nie byli zorientowani, od kogo żądać zaświadczeń, od kogo nie, zaś resorty pracy i zdrowia nie zawsze były zgodne w interpretacji tego przepisu.
Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej w porozumieniu z Ministerstwem Zdrowia postanowiło zawiesić kwestionowany wymóg do końca 2011 r. W marcu zeszłego roku znowelizowano ustawę dotyczącą wypłacania "becikowego", w myśl której do końca tego roku, aby otrzymać świadczenia, wystarczy udowodnić co najmniej jedną wizytę u ginekologa lub położnej w czasie ciąży. Pisemny wniosek o "becikowe" składa się w urzędzie gminy lub w ośrodku pomocy społecznej (tam, gdzie wypłacane są świadczenia rodzinne) w terminie 12 miesięcy od dnia narodzin dziecka.
Ustawę autorstwa LPR, wprowadzającą tzw. becikowe, Sejm uchwalił w grudniu 2005 r. Jednorazową zapomogę w wysokości 1 tys. zł otrzymują wszystkie matki, niezależnie od dochodu. Premier Donald Tusk zapowiedział już jednak, że w przyszłości becikowe będzie przysługiwać tylko tym rodzinom, których dochody nie przekraczają 85 tys. zł. rocznie.
PAP, arb