Według "Observera" u podłoża tego nagłego politycznego zainteresowania władz w Londynie Somalią są rachuby, że w prowincji Punt w północno-wschodnim rejonie Somalii znajdują się złoża ropy naftowej, co w marcu mają potwierdzić próbne wiercenia kanadyjskiego koncernu Africa Oil. Somalijski minister odpowiedzialny za negocjację porozumień naftowych w Punt Abdulkadir Abdi Haszi powiedział "Observerowi", że liczy na to, iż koncern BP (dawne British Petroleum) będzie miał swój wkład w wydobyciu somalijskiej ropy. Oprócz ropy Somalia najprawdopodobniej posiada złoża gazu i uranu.
Africa Oil ocenia somalijskie rezerwy ropy naftowej znajdujące się na dwóch obszarach, na których prowadzi się wiercenia, na 4 mld baryłek. Ich rynkowa wartość po obecnej cenie odpowiada 500 mld dolarów. Inne wyceny sugerują, że w samej tylko prowincji Punt rezerwy mogą wynosić nawet 10 mld baryłek. Gdyby rachuby te potwierdziły się, wówczas Somalia znalazłaby się w grupie 20 państw posiadających największe rezerwy ropy naftowej na świecie - zaznacza "Observer". Afrykański kraj może też posiadać bogate złoża ropy na dnie Oceanu Indyjskiego - według niektórych ocen przekraczające 100 mld baryłek, a więc porównywalnie z potwierdzonymi złożami, które ma Kuwejt.
Somalijskimi bogactwami naturalnymi interesują się USA i Chiny. Do ich eksploatacji przymierzano się z początkiem lat 90-tych XX wieku, ale na przeszkodzie stanął wybuch wojny domowej. Obecnie, po serii porażek zadanych działającym na południu islamistom z ruchu Al-Szebab, sytuacja uważana jest za wystarczająco bezpieczną, by można było przystąpić do wierceń.
PAP, arb