Według Dowgielewicza biorąc pod uwagę kryzys oraz fakt, że wiele krajów - szczególnie z południa Europy - ma problem z odzyskaniem konkurencyjności "dyskutowanie w tej chwili o nowych celach redukcyjnych jest po prostu zupełnie oderwana od rzeczywistości". - Powody dotyczące naszej decyzji, zostały jasno przedstawione. Polska wykazała dużo dobrej woli w tej dyskusji w ostatnich miesiącach, dużo elastyczności. Ale w jednej rzeczy nie wykażemy elastyczności - nie zgodzimy się na nowe cele redukcyjne - bo to jest samobój dla UE -podkreślił minister. Dowgielewicz zauważył przy tym, że jeśli jakiś kraj w UE chce mieć większe ambicje klimatyczne to niech je zgłosi jednostronnie. - Nikt nie zabrania różnym krajom, żeby miały większe ambicje, ale niech nie narzucają tego krajom, które są na innym etapie rozwoju gospodarczego, takim jak Polska - tłumaczył.
Wcześniej, po spotkaniu ministrów środowiska UE, minister środowiska Marcin Korolec powiedział, że "Rada UE potrzebuje poważnej dyskusji na temat rozwoju polityki klimatycznej". - To nie może być tak, że na pierwszym spotkaniu zaczynamy i kończymy dyskusję i bierzemy "na wiarę" to, co przygotowała Komisja Europejska - przekonywał. Dodał, że "co najmniej państwa regionu popierają polskie stanowisko". - Możemy podejmować tylko takie zobowiązania, które będziemy w stanie zrealizować. Różne państwa mają swoje punkty wrażliwości i to powinno być szanowane - podkreślił.Prezydencja duńska chciała, by "27" przyjęła we wnioskach z posiedzenia tzw. kroki milowe, które w swojej analizie wskazała Komisja Europejska. W 2030 r. UE miałaby zredukować emisje o 40 proc., w 2040 r. - o 60 proc., a w 2050 r. - o 80 proc. w porównaniu z 1990 r. Polska już raz zawetowała te propozycje w 2011 r. Duńska komisarz UE ds. klimatu Connie Hedegaard podkreślała po spotkaniu, że wszystkie kraje poza Polską zgadzały się z przygotowanymi przez Duńczyków kompromisowymi rozwiązaniami w tej sprawie.
PAP, arb