- Tak pomyślane rozwiązanie prawdopodobnie ma zniechęcić ludzi do wcześniejszego pobierania emerytury. Ale pytanie, czy faktyczne tak będzie, bo według mnie istnieje bardzo duże ryzyko, że znaczna część tych, którzy osiągną odpowiedni wiek - czyli 62 lata dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn - albo zdecyduje się na pobieranie tej częściowej emerytury i będzie to bardzo niskie świadczenie, albo będzie je pobierać i nadal pracować. Wtedy jest to bardzo atrakcyjne rozwiązane. Stały dodatek do pensji i nawet jak się straci pracę, to ten dodatek nadal jest - uważa Wojciechowski.
"Emerytury będą niższe bo zjemy część kapitału"
Naukowiec zwraca też uwagę na inny aspekt sprawy. - To bardzo atrakcyjne, ale kiedy już się osiągnie ten wiek emerytalny, to wypłacane świadczenie będzie niższe, no bo część kapitału zjemy wcześniej. Moim zdaniem jest olbrzymie ryzyko polityczne, że w przyszłości rosnąca grupa emerytów, którzy będą również wyborcami, będzie naciskała na polityków, aby zwiększać ich świadczenia ponad to, co wypłaca ZUS - uważa członek Forum Obywatelskiego Rozwoju.
"Wydatki sektora finansów publicznych nie spadną"
- Ten kompromis zdecydowanie pogarsza początkową propozycję PO. To, co jest teraz przedstawiane, to bardzo okrojona wersja w stosunku do tej początkowej propozycji pana premiera. Tak naprawdę w przypadku mężczyzn niby podnosimy wiek emerytalny, ale jednocześnie puszczamy oczko, że przecież można od razu przejść na to świadczenie częściowe i przecież można nadal równolegle pracować. To spowoduje, że zamiast zmniejszyć wydatki sektora finansów publicznych na emerytury, to te wydatki wcale drastycznie nie spadną - opiniuje Wojciechowski.
- W stosunku do sytuacji gdybyśmy nic nie zmieniali, to ta propozycja jest takim małym kroczkiem do przodu. A mieliśmy zrobić skok. Jeżeli porównamy tę propozycję z poprzednią, to ona jest dużo gorsza. Wydatki sektora finansów publicznych będą wyższa niż przy propozycji samego podniesienia wieku emerytalnego - twierdzi Wojciechowski.
Jego zdaniem, kompromis jest lepszy niż brak jakiegokolwiek porozumienia, ale nie rozwiązuje sprawy. - Lepsze to niż nic, ale wydaje mi się, że w najbliższych latach trzeba będzie na nowo podjęć debatę o systemie emerytalnym. To na pewno nie jest zakończenie problemu. Jeżeli te emerytury cząstkowe to jedyna opcja, to moim zdaniem jest jeszcze jakaś szansa na to, by okres, kiedy podnoszony będzie wiek emerytalny dla kobiet do 67 lat będzie znacznie krótszy niż proponowane 28 lat i stanie się to jak w przypadku mężczyzn do 2020 r. - mówi naukowiec.
is, PAP