Dodał, że negatywne nastroje to w dalszym ciągu głównie zaniepokojenie sytuacją Hiszpanii i Grecji, co rzutuje na perspektywach całej strefy euro. - Dodatkowo humorów inwestorom nie poprawiają słabe dane z USA, jakie ostatnio zostały opublikowane. Szczególnie może niepokoić spadek indeksu Chicago PMI w maju do 52,7 pkt. z 56,2 pkt. To nie tylko wynik znacząco gorszy od prognoz, które mówiły o 56,5 pkt., ale też najgorszy wynik od września 2009 roku - wskazał.
Zdaniem Kiepasa jest mała szansa na odbicie na rynku walutowym, bowiem kalendarium danych makroekonomicznych jest wypełnione po brzegi. Przed południem Markit Economics podał wskaźniki PMI dla przemysłu krajów strefy euro. W przypadku eurolandu wskaźnik ten wyniósł w maju 45,1 pkt przy prognozie na poziomie 45 pkt. Indeks PMI, określający koniunkturę w sektorze przemysłowym Niemiec, przygotowywany przez Markit Economics, wyniósł w maju 2012 roku 45,2 pkt wobec 46,2 pkt na koniec kwietnia.
- Po południu analogiczne indeksy PMI/ISM zostaną opublikowane dla amerykańskiego sektora przemysłowego. Zostaną też opublikowane miesięczne dane z rynku pracy w USA. We wszystkich tych przypadkach raczej należy oczekiwać odczytów nieco gorszych od prognoz, niż liczyć na pozytywną niespodziankę. Dlatego też szanse na silniejszą poprawę nastrojów na rynkach finansowych w piątek wydają się stosunkowo niewielkie – ocenił.
"Wczorajsza sesja pokazała, że presja na wzrost EUR/PLN jest na tyle duża, że nawet przy obecności BGK na rynku poziom 4,40 będzie trudny do utrzymania. Jednocześnie rośnie prawdopodobieństwo wejścia na rynek przez NBP. Zakładając dalszy spadek EUR/USD i słabsze dane z USA, należy się liczyć ze wzrostem EUR/PLN w okolice 4,42-4,44. Przyczynić mogą się do tego także słabsze dane o PMI w polskim przetwórstwie. W przypadku USD/PLN najbliższym celem są okolice 3,60" - napisano w porannym komentarzu Banku Pekao.
ja, PAP