Pawlak wskazał na przykład samochodu elektrycznego, który jest droższy od konwencjonalnego, ale koszt przejazdu takim autem 100 km wynosi ok. 5 zł, a nie 50 zł, jak w przypadku samochodu z silnikiem benzynowym. - Biorąc pod uwagę cykl życia takiego produktu, to droższy samochód elektryczny wychodzi znacznie taniej - mówił Pawlak. Dodał, że samochody na prąd są produkowane w Europie i są coraz bardziej przystępne. Według szefa PSL, interesującą formą finansowania takiego zakupu może być leasing konsumencki, z którego Pawlak skorzystał, kupując auto elektryczne.
Pawlak: to błogosławieństwo dla ministra finansów
- Jeżeli sprzęty bardziej efektywne energetycznie są droższe, to jest to błogosławieństwo dla ministra finansów, ponieważ dostaje on większy VAT. A więc nakręcamy koniunkturę i gospodarkę - mówił Pawlak. Dodał, że w przyszłości budżet będzie miał mniejsze wpływy z VAT i akcyzy od paliw, ale dzięki rozkręconej gospodarce z problemem tym będzie sobie można łatwiej poradzić.
- Z punktu widzenia gospodarczego warto dziś bardzo mocno zaakcentować politykę efektywności energetycznej. Taka jest dziś nasza europejska strategia, żeby przesunąć akcenty z polityki klimatycznej na politykę efektywności energetycznej - stwierdził wicepremier. Jego zdaniem promowanie efektywności energetycznej jest szczególnie ważne przy wysokich cenach energii jak obecnie.
Pawlak poinformował, że na przyjęcie przez rząd czeka przygotowany przez resort gospodarki projekt ustawy o obowiązku informowania konsumentów o zużyciu energii przez poszczególne produkty.
Więcej przepisów, więcej etykiet...
Dyrektor departamentu energetyki w resorcie gospodarki Tomasz Dąbrowski powiedział, że niektóre produkty, jak lodówki, zamrażarki, pralki czy zmywarki i suszarki muszą posiadać informacje o zużyciu energii, ale - zgodnie z regulacjami UE - obowiązek "etykietowania" ma zostać rozszerzony na kolejne urządzenia, np. telewizory, a w przyszłości odkurzacze, podgrzewacze do wody czy kotły. - Znakowanie produktów pozwoli przede wszystkim na porównywanie ich między sobą, tak, aby nie kierować się tylko ich ceną - powiedział Dąbrowski. Dodał, że nowe etykiety będą różnić się od obecnych, zostaną uzupełnione m.in. o dodatkowe klasy efektywności energetycznej: od "D" do "A+++" (obecnie jest to od "G" do "A"). Etykieta ma informować też o rocznym zużyciu energii w kilowatogodzinach.
Gdzie urzędnicy widzieli takie lodówki?
Zgodnie z wyliczeniami resortu gospodarki, kupując standardową lodówkę z klasą energetyczną "A", przez jej 15-letni "cykl życia" będzie ona nas w sumie kosztować 3897 zł (1400 zł wydamy na sprzęt, reszta to koszty zużycia energii), podczas gdy sprzęt w klasie energetycznej "A++" będzie nas kosztował o 507 zł mniej (koszt samego sprzętu to 1950 zł).
Dziennikarze wątpili jednak, czy sprzęt AGD można używać bezawaryjnie przez 15 lat (jak przyjęło ministerstwo gospodarki w przypadku lodówki), zwracając uwagę, że koszty napraw mogą być równe zakupowi nowego urządzenia. - Powinniśmy się kierować zdrowym patriotyzmem i kupować raczej sprzęty produkowane blisko miejsca, gdzie je wykorzystujemy. Jest pewnego rodzaju nadzieja, że łatwiej będzie naprawić taki sprzęt, jeżeli dojdzie do awarii - mówił Pawlak.
zew, PAP