Darmowa komunikacja miejska, a właściwie bezpłatna komunikacja miejska, bo jak wiadomo, nic tak naprawdę nie ma dzisiaj za darmo, rozpala wyobraźnię mieszkańców coraz większej liczby miast. Pomijając semantyczne spory i uszczypliwości, faktem jest, że podróżowanie transportem publicznym bez żadnych opłat to dla pasażerów niezwykle kusząca perspektywa. Od 1 września na taką opcję zdecydowały się władze 75-tysięcznego Lubina, który stanie się tym samym największym polskim miastem z bezpłatną komunikacją miejską. Podobne rozwiązanie rozpatrują obecnie władze Pruszkowa. – Rozważamy dwa pomysły. Komunikacja bezpłatna albo bilety za symboliczną złotówkę – mówi wiceprezydent Pruszkowa Andrzej Kurzela. I wyjaśnia, że to część większego projektu, który polega na ograniczeniu ruchu samochodowego.
To jednak niejedyny powód. Jak przyznają samorządowcy, to także sposób na walkę z odpływem podatników, którzy rozliczają się w stolicy (dzięki karcie warszawiaka otrzymują tam konkretne profity). Przejazdy autobusowe byłyby więc bezpłatne dla mieszkańców Pruszkowa, którzy musieliby zaopatrzyć się w podobną lokalną kartę. Tym samym bezpłatna komunikacja staje się orężem w walce o podatników. Dokładnie tak samo postąpiły w zeszłym roku Ząbki, położone po przeciwnej stronie stolicy. Tym samym w naszym kraju przybywa miast, które rezygnują z pobierania opłat za przejazdy komunikacją miejską. Tylko czy to się naprawdę wszystkim opłaca?
Małe może więcej
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.