"Oszczędzanie za granicą jest kłopotliwe i mało opłacalne"

"Oszczędzanie za granicą jest kłopotliwe i mało opłacalne"

Dodano:   /  Zmieniono: 
złoty fot. sxc
Stopy procentowe są rekordowo niskie, a będą jeszcze niższe, bo prawdopodobnie RPP dokona cięcia na najbliższym posiedzeniu. To sprawia, że umieszczanie pieniędzy na lokatach jest coraz mniej opłacalne. Inwestorzy dysponujący dużymi pieniędzmi mogą poszukać ofert poza Europą lub zainwestować w nieruchomości na południu kontynentu.


– Założenie depozytu za granicą dla przeciętnego Polaka nadal jest dość skomplikowanym procesem – uważa Dariusz Szkaradek, partner Deloitte, lider Sektora Instytucji Finansowych w Polsce. – Banki zagraniczne interesują się co prawda klientami na całym świecie. Ale aby wejść w krąg ich zainteresowania, trzeba dysponować kwotą nie mniejszą niż 50-100 tys. euro albo nawet wyższą, rzędu kilku milionów euro.

Polacy mogą otwierać rachunki bankowe w większości krajów Unii Europejskiej, przynajmniej teoretycznie. Natomiast praktyki poszczególnych banków w tym zakresie różnią się czasem dość znacznie. Zazwyczaj wymagają one od swoich klientów podstawowych informacji identyfikacyjnych.

– Często konieczny jest do tego adres zameldowania bądź zamieszkania, co powoduje, że osoby, które na stałe przebywają w Polsce, mają problem z uruchomieniem rachunku na przykład w Wielkiej Brytanii – mówi Dariusz Szkaradek. – Inaczej sytuacja wygląda w przypadku osób, które pracują i mieszkają za granicą. Wówczas nie mają one większych trudności zarówno z zakładaniem rachunku, jak i znalezieniem odpowiedniego konta.

Jeżeli chodzi o opłacalność takiej operacji, jak wskazuje Szkaradek, to największe znaczenie ma waluta, w jakiej będzie prowadzone konto.

– Jeśli ktoś pracuje za granicą i tam ma rachunek, to jego oprocentowanie w stosunku do rachunku polskiego nie będzie się istotnie różnić – zastrzega partner Deloitte. – Rachunek będzie przede wszystkim wygodny, bo wiązać się on będzie z dostępem do kart płatniczych i swobodą korzystania ze zgromadzonych środków.

Z takiego rachunku można korzystać również po powrocie do kraju i wytransferować środki do Polski.

– Natomiast trzeba pamiętać, że potencjalnie dochodzi do tego cena transferów zagranicznych, które jednak są droższe niż krajowe, a dodatkowo trzeba brać pod uwagę koszty związane z przewalutowaniem, czyli zamianą obcej waluty na złote i odwrotnie – tłumaczy Szkaradek. – Czyli jeżeli oszczędzamy na przykład w euro i w Polsce będziemy chcieli wypłacić zgromadzone środki w krajowej walucie, to banki zarobią na różnicach kursowych.

Mimo wspólnej polityki EBC, kraje Eurolandu oferują różne oprocentowanie lokat w zależności od stopnia ryzyka. Warto pamiętać, że na terenie Unii Europejskiej kwoty do 100 tys. euro objęte są gwarancją.

– Uważałbym na kraje południa Europy, które ostatnio miały problemy – precyzuje Dariusz Szkaradek. – Mogą one, co prawda, zaoferować trochę większe oprocentowanie, ale lokowanie tam środków wiąże się jednak z wyższym ryzykiem. Różnice w dodatku nie są tak znaczące, żeby lokaty takie miały większy sens.

W przypadku najbogatszych klientów private bankingu, którzy dysponują majątkiem płynnym (bez nieruchomości) wartym od 750 tys. do 1 milion zł, bardziej opłacalne mogą być, jak zauważa Dariusz Szkaradek, inwestycje w nieruchomości w krajach, takich jak Grecja czy Hiszpania.

– To może wydawać się atrakcyjne, dlatego że w niektórych krajach południowych ceny nieruchomości ostatnio stosunkowo mocno spadły i obecnie na rynku znajdują się ciekawe pomysły inwestycyjne, które dają dużo wyższą stopę zwrotu niż lokaty bankowe – wskazuje Dariusz Szkaradek, partner firmy doradczej Deloitte, lider Sektora Instytucji Finansowych w Polsce.

Newseria.pl