"Włochy największym zagrożeniem stabilności strefy euro"

"Włochy największym zagrożeniem stabilności strefy euro"

Dodano:   /  Zmieniono: 
(fot. sxc.hu) Źródło: FreeImages.com
Włochy mają istotny wpływ na stabilność strefy euro, dlatego brak reform i utrzymująca się recesja są ciężarem dla innych krajów. Te jednak też nie radzą sobie najlepiej, czemu ma przeciwdziałać rozpoczęty w październiku przez EBC program skupu aktywów. Pieniądze z niego mają posłużyć do finansowania pożyczek dla firm, te jednak pożyczać nie chcą, bo nie widzą możliwości inwestowania. Dlatego – zdaniem głównego ekonomisty BIZ Banku – efektywność działań EBC będzie niewielka.
Sytuacja w poszczególnych krajach PIIGS (Portugalia, Włochy, Irlandia, Grecja, Hiszpania) jest skrajnie różna. Najlepiej ma się Irlandia, z kryzysu również powoli wychodzi Hiszpania. Na drugim biegunie są Grecja i Włochy. Ta pierwsza nie powinna raczej już niczym zaskoczyć – musi realizować założone reformy, bo od nich zależy zagraniczne finansowanie.

– Grecja jest uzależniona od zagranicznego finansowania. Otrzymała kredyty od Unii Europejskiej, Międzynarodowego Funduszu Walutowego i Europejskiego Banku Centralnego i prędko tych kredytów nie spłaci. Także Grecja jest uzależniona od pomocy zagranicznej na długie lata – mówi Ignacy Morawski, główny ekonomista BIZ Banku.

Jego zdaniem kluczowa dla Europy jest sytuacja Włoch, które są jedną z największych gospodarek Unii Europejskiej i – w odróżnieniu od mniej istotnej Portugalii – mają duży wpływ na stabilność całej strefy euro. Od lat nie mogą sobie jednak poradzić z rosnącym długiem publicznym i recesją.

– Irlandia jakoś sobie radzi, Hiszpania jakoś będzie sobie radzić, Grecja jest na zewnętrznym finansowaniu, podczepiona pod pomoc zagraniczną jak pod kroplówkę, czyli to nie jest tak istotne, poza tym to jest mały kraj – mówi Morawski. – Włochy to jest duży kraj, który ma rosnący dług publiczny, jest w recesji, a reformy strukturalne idą bardzo wolno, dlatego wydaje mi się, że mogą one zagrażać stabilności strefy euro.

Eurolandowi pomóc ma świeżo rozpoczęty program skupu aktywów opartych o kredyty, co ma ożywić rynek pożyczek dla małych i średnich firm, które stanowią fundament gospodarki. EBC ma jednak znikomy wpływ na niechęć banków do udzielania takich kredytów i firm – do ich zaciągania.

– Po pierwsze, banki wciąż naprawiają swoje bilanse, podziurawione po ostatnim kryzysie finansowym. Po drugie, jest niski popyt na kredyt, firmy nie chcą inwestować. EBC ma małe możliwości wpływania na chęć firm do inwestowania, natomiast ma wpływ na podaż kredytów.

To może być jednak za mało, by ruszyć z miejsca gospodarkę strefy euro. Dlatego – zdaniem Morawskiego – powodzenie tego programu będzie dość umiarkowane.

– Lepszy ten program niż nic, natomiast najlepiej byłoby, gdyby Europejski Bank Centralny kupował bezpośrednio długookresowe obligacje skarbowe krajów znajdujących się w kryzysie i żeby z emisji tych obligacji kraje mogły sfinansować cięcia podatków lub wzrost inwestycji publicznych. Krótko mówiąc – żeby doszło do finansowania deficytów przez Europejski Bank Centralny.

To jednak stoi w sprzeczności z traktatami europejskimi, więc pozostają działania wspierające podaż kredytów. Morawski podkreśla jednak, że aby ten program zadziałał, firmy muszą zacząć sięgać po kredyty na inwestycje.

Newseria.pl