Wczoraj śnili mi się Żydzi z mojego miasteczka. Z Biłgoraja. Siedzieli sobie piknikowo, gdzieś na łąkach nad Białą Ładą. Wiem, że jedli cebularze i kurę na zimno. Nie wiem, co pili. Jeśli w tym śnie był Biłgoraj lat 20. i 30. poprzedniego stulecia, pili pewnie jakiś łagodny tokaj lub niedrogie reńskie lub mozelskie. Pełno takich win było w sklepach II Rzeczypospolitej. Śnili mi się, bo mam z nimi, z żywymi i martwymi Żydami z mojego miasteczka, niepozamykane rachunki. A nie można ich zamknąć już teraz, usiadłszy sobie na łąkach nad Białą Ładą. Nie ma już ani tych łąk, ani tych ludzi. Z tym snem związane jest moje najważniejsze noworoczne życzenie. Życzę nam wszystkim, byśmy nie stali się wyłącznie postaciami ze snów. Żeby źli ludzie i historia nie zmiotły nas z naszych piknikowych miejsc, z naszego świata.
Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App Store i Google Play.
Dalsze rozpowszechnianie artykułu tylko za zgodą wydawcy tygodnika Wprost.
Regulamin i warunki licencjonowania materiałów prasowych.