Gra pozorów

Dodano:   /  Zmieniono: 
Dziwny pożar w rafinerii Możejki, który wybuchł w zeszłym tygodniu, to kolejny dowód na to, że bardziej mieliśmy do czynienia przy tej inwestycji z polityką niż z rachunkiem ekonomicznym.
Dla PKN Orlen zakup ten miał taki cel, żeby wyeliminować konkurencję na północnym wschodzie Polski. Dla skarbu państwa, który kontroluje spółkę ważniejsze powinny być kieszenie kierowców. Dlaczego zatem dopuścił do zakupów? Dlaczego zdecydowano się wydać 3,5 mld USD na rafinerię, której zyski pozwalają kalkulować zwrot inwestycji w ciągu około 20 lat?! Dla zarządu PKN Orlen odpowiedź jest prosta: dzięki kontrolowaniu Możejek może on dyktować cenę paliwa na terenie jednej czwartej Polski nawet o jedną piątą większą niż obecnie. 

Skąd zatem deklarowana wściekłość Rosjan, których przedstawiciele publicznie mówili, że transakcja ta nie wyjdzie na dobre Litwie? Przypomnijmy, że tuż po transakcji rurociąg "Przyjaźń" się "zepsuł" i litewska rafineria została odcięta od dostaw ropy. Otóż chociaż sam zakup nie był specjalnie korzystny dla klientów Orlenu, to dzięki staraniom polskiego ministerstwa gospodarki, była możliwość dostarczania na Litwę ropy z Wenezueli i zagrania Rosjanom na nerwach. Dziwny pożar, który wybuchł tak, aby nie było ofiar, tylko duże straty sugeruje, że rzeczywiście komuś nerwy puściły. Pytanie tylko po co na tą zabawę wydawać 3,5 mld USD pozostaje aktualne. Gdyby przeznaczyć te pieniądze na zakup złóż ropy naftowej można byłoby zagrać na nosie Rosjanom znacznie bardziej boleśnie.