Na początku pandemii były jej ogniskami. Teraz znów wyruszą w rejsy. Jest warunek wejścia na pokład

Na początku pandemii były jej ogniskami. Teraz znów wyruszą w rejsy. Jest warunek wejścia na pokład

Wielkie statki wycieczkowe od miesięcy stoją w portach
Wielkie statki wycieczkowe od miesięcy stoją w portach Źródło:Pixabay
Rok temu wielkie statki wycieczkowe były ogniskami koronawirusa. Turyści zatęsknili jednak za luksusowymi rejsami, więc armatorzy szykują ofertę dla zaszczepionych.

W Polsce pomysł spędzania urlopu na luksusowych statkach nie przyjął się – zresztą trudno sobie wyobrazić potężne wycieczkowce na Bałtyku. Co innego w Stanach Zjednoczonych, gdzie wakacje na luksusowych statkach wycieczkowych są czymś popularnym, a jako że oferta jest bogata, to nawet średnio zarabiający Amerykanie są w stanie pozwolić sobie na kilku- czy nawet kilkunastodniowy rejs co rok czy dwa.

O popularności rejsów niech zaświadczą liczby: wartość gałęzi wycieczek statkami rejsowymi na świecie szacowano na 150 mld dolarów. W pośredni lub bezpośredni sposób dawała pracę 1,2 mln osób.

Statki wycieczkowe były rozsadnikami pandemii

O tym, jak wielkim zainteresowaniem cieszą się rejsy wśród Amerykanów, ale też Japończyków czy Australijczyków, mogliśmy się zorientować w lutym 2020 roku, kiedy media zaczęły informować o przypadkach (nowego wtedy jeszcze) koronawirusa, który szybko rozprzestrzeniał się wśród turystów wypoczywających na wycieczkowcach. Takie statki tworzyły idealne warunki do rozprzestrzeniania się epidemii, bo choć oferują dużą przestrzeń na kilku poziomach, to kilka tysięcy ludzi przez szereg dni przebywa jednak obok siebie.

Po stwierdzeniu pierwszych przypadków załoga i pasażerowie znaleźli się w bardzo trudnej sytuacji. Jak zapewnić bezpieczeństwo tysiącom osób, z których każda może być zarażona? W jaki sposób bezpiecznie sprowadzić ich na ląd w sytuacji, gdy na świecie z każdym dniem narastała panika, a kolejne porty odmawiały przyjmowania statków? Najbardziej pechowe jednostki całymi dniami pływały po morzach i oceanach w nadziei, że w kolejnym porcie wreszcie będzie można sprowadzić ludzi na ląd oraz przekazać ciała do kostnic – bo na statkach zdarzały się też zgony pasażerów, którym nikt nie udzielił pomocy.

W połowie kwietnia zeszłego roku „Bloomberg” pisał o „statku widmo”, który wypłynął w rejs 7 marca. Kilka dni później na statku stwierdzono pierwszy przypadek koronawirusa, więc pasażerowie trafili na kwarantannę do swoich pokoi. Statek przez trzy kolejne tygodnie bezskutecznie próbował zakończyć rejs. Takich historii było bardzo wiele.

Armatorzy powoli planują sezon

Tułaczka pasażerów jednostek na całym świecie trwała nawet po kilka tygodni. Niewiele lepszy los spotkał statki, które od wiosny zeszłego roku stoją w portach. Niszczeją, generują ogromne koszty i przyprawiają armatorów o ból głowy – bo co się stanie, jeśli w najbliższej przyszłości zabraknie chętnych na wyruszenie w rejs?

Tego koszmaru da się jednak pewnie uniknąć. Jak informuje BBC, Royal Caribbean, marka linii wycieczkowych, zapowiada rejsy na nowy sezon. Zgłaszają się pierwsi chętni, ale są warunki: pasażerowie muszą być zaszczepieni.

Połączenie szczepionek oraz testów i śledzenia kontaktów naprawdę pomoże nam osiągnąć cel, którym jest sprawienie, że urlop na statku będzie bezpieczniejszy niż spacer po twoim rodzinnym mieście – zadeklarował w rozmowie z BBC Richard Fain, dyrektor generalny Royal Caribbean.

Dla wielu firm rejsy teraz albo nigdy

Monique Giese, która śledzi branżę żeglugową z ramienia firmy konsultingowej KPMG, powiedziała, że dla branży ważne jest, aby statki wycieczkowe wróciły na morze tego lata, szczególnie zanim zniknie dobra pogoda na Karaibach i Morzu Śródziemnym.

Jeśli nie wypłyną w tym roku, wielu operatorów statków wycieczkowych zbankrutuje – przewiduje.

Jakieś poruszenie w portach już jednak widać. Przede wszystkim firmy muszą skompletować załogę, która po skasowaniu wszystkich połączeń kilkanaście miesięcy temu porozjeżdżała się do domów, często w zupełnie innych częściach świata niż macierzysty port.

Czytaj też:
Nie mogli zejść na ląd z powodu koronawirusa. Po ponad trzech miesiącach kończy się ich rejs