Korzenie firmy Inelo, która z czasem rozrosła się w Grupę Inelo, sięgają 2002 roku. Początkowo zatrudniała kilka osób, dziś ponad pół tysiąca pracowników obsługuje 14 000 klientów w 16 europejskich rynkach.
Magdalena Magnuszewska, prezes Grupy Inelo: Inelo zaczynało jako klasyczny startup, który wykorzystał technologię do obsługi transportu, a dokładniej – do rozliczania czasu pracy kierowców. Już dwie dekady temu było duże zapotrzebowanie na profesjonalne usługi w tym obszarze. Przepisy dotyczące rozliczania czasu pracy kierowców znajdują się na przecięciu przepisów unijnych i krajowych. Regulacje w poszczególnych krajach oraz na szczeblu unijnym zmieniają się na tyle często, że reagowanie na zmiany i dostosowanie się do nich jest prawdziwą sztuką. U nas 18 ekspertów zajmuje się śledzeniem nowelizacji i uwzględnianiem zmian w systemach.
Gdy weźmiemy pod uwagę, że 94 proc. firm transportowych w krajach Europy Centralnej i Wschodniej to małe przedsiębiorstwa zatrudniające do pięciu kierowców, staje się jasne, że nie są w stanie samodzielnie kontrolować zmian przepisów i dostosowywać się do nich. Potrzebują wsparcia ze strony profesjonalnych firm – i właśnie z tej potrzeby 20 lat temu wyrosło Inelo.
Jakie były „kamienie milowe” w historii rozwoju firmy?
W 2006 i 2007 roku firma wygrała przetargi na dostarczenie systemów dla dwóch głównych europejskich inspekcji drogowych: polskiej Inspekcji Transportu Ruchu Drogowego i niemieckiej BAG. To, że inspekcje kontrolujące transport na dwóch największych rynkach transportowych Europy wybrały system dostarczony przez istniejącą od zaledwie kilku lat firmę, było dla nas dużym wyróżnieniem.
Z czasem rozwinęliśmy działalność usługową. Kierowaliśmy się przekonaniem, że małe firmy, które stanowią większość polskiego transportu, potrzebują nie tylko wsparcia w zakresie rozliczania czasu pracy kierowców, ale pełnego serwisu. W 2007 roku powstało Ogólnopolskie Centrum Rozliczania Kierowców, które oferowało kompleksową usługę analizy i rozliczania czasu pracy kierowców Początkowo był to osobny dział, ale z czasem rozrósł się do takich rozmiarów, że został wyodrębniony jako spółka. Aktualnie OCRK jest częścią oferty Grupy Inelo.
Kolejny ważny etap w rozwoju Grupy Inelo miał miejsce w 2018 roku, kiedy w grupę zainwestował fundusz private equity – Innova Capital, co pozwoliło Inelo wyraźnie przyśpieszyć i realizować kolejne cele.
Pod koniec października 2022 roku Grupa Inelo pozyskała nowego inwestora. Jest nim Grupa Eurowag, dostawca rozwiązań technologicznych i finansowych dla branży transportowej, która nabyła 100 proc. jej udziałów. Eurowag to potężny gracz: posiada 18 biur w Europie i na Bliskim Wschodzie oraz bazę 15 000 klientów. Oferuje m.in. produkty i usługi oparte na nowoczesnych technologiach cyfrowych, metodach płatności za paliwo, ładowaniu pojazdów elektrycznych, opłatach drogowych czy telematyce i nawigacji.
To prawda. Eurowag to poważny partner, który ma wizję rozwoju podobną do Inelo: chce udoskonalać zintegrowane rozwiązania dla firm transportowych. Eurowag wyszedł z płatności i kart paliwowych, my – z rozliczania czasu pracy i telematyki, ale jest to ciekawe połączenie i liczę na to, że udział w dużej międzynarodowej grupie przyspieszy promocję naszych rozwiązań na rynku europejskim. Dzięki nawiązaniu bliskiej współpracy z Eurowag zyskujemy ogromną platformę, dzięki której będziemy mogli rozwijać nasze produkty. To jedna z największych transakcji na rynku w tym roku i jestem dumna, ze Inelo zostało dostrzeżone przez inwestora.
Dziś Grupa zatrudnia 650 pracowników. Czy wszyscy oni wykonują pracę w siedzibie Grupy w Bielsku-Białej?
Stosunkowo wcześnie zmierzyliśmy się z faktem, że jeśli chcemy rozwijać markę, inwestować w cyfrową komunikację za granicą, to nie jesteśmy w stanie robić tego z hubu, jakim jest Bielsko-Biała, dlatego w pewnych obszarach otworzyliśmy się na pracę hybrydową, zanim stało się to codziennością w wielu firmach. Niektórzy pracownicy mieszkają na co dzień w zupełnie innych częściach Polski i spotykamy się z nimi przy okazji szkoleń czy spotkań integracyjnych. Dzięki temu, że odważyliśmy się na pracę hybrydową w czasie, gdy była ona czymś niespotykanym, mogliśmy uzupełnić kompetencje, których szukaliśmy na rynku.
Na który z dwóch modeli rozwoju postawiliście: organiczny czy przejęcia?
Oba te kierunki uzupełniają się. W pierwszej kolejności rozwijaliśmy produkty: zaczęliśmy od wspomnianych systemów rozliczania i analizy czasu pracy kierowców, z czasem weszły rozwiązania telematyczne, jeszcze później zaczęliśmy intensywnie kupować brakujące elementy naszej oferty produktowej. W tym kontekście szczególnie ważne było dokupienie oprogramowania TMS, które domknęło naszą wizję one-stop-shop, czyli koncepcję, zgodnie z którą nasi klienci mogą zrealizować wszystkie podstawowe dla firmy transportowej procesy w jednym miejscu.
Na pewnym etapie zaczęliśmy także rozwijać się przez akwizycję, by pojawić się na innych rynkach. Doszliśmy do przekonania, że najszybszym sposobem, aby w krótkim czasie zbudować dużą skalę działalności za granicą, jest kupienie lidera tego rynku. Wybraliśmy słoweńską spółkę telematyczną CVS Mobile i jednym ruchem weszliśmy na 10 nowych rynków.
Nasza strategia co do dalszego rozwoju zakłada, że będziemy powielać to, co udało się nam w Polsce, czyli będziemy otaczać firmy transportowe kompletnym pakietem usług. Trendem w sektorze transportowym jest digitalizacja i automatyzacja. Firmy odchodzą od papieru i chcą, by technologia coraz bardziej wspierała je w podejmowaniu decyzji. I my to właśnie proponujemy.
W ilu samochodach ciężarowych jest obecnie zainstalowane oprogramowanie pochodzące od Inelo?
Nasze rozwiązania telematyczne zainstalowane są w blisko 90 tys. samochodów. Są to oparte na GPS systemy służące do monitorowania i nawigacji. Montowane są w pojazdach floty ciężkiej, a sygnały są wysyłane do centralnego panelu, dzięki czemu spedytorzy w czasie rzeczywistym widzą położenie ciężarówki i parametry techniczne, planując tym samym w prosty sposób pracę kierowców.
Rozliczamy czas pracy 160 tys. kierowców. Wspomniałam również o ofercie TMS, która pozwala optymalizować zlecenia i wyceniać je, co wpływa na rachunek rentowności w firmie transportowej, ale też optymalizację wykorzystania aktywów, czyli pojazdów.
Nie ma w Europie drugiej firmy, która ma tak różnorodną ofertę jak nasza. Dzięki połączeniu telematyki, czasu pracy kierowców i uzupełnieniu tego o system TMS, stworzyliśmy kategorię, w której jesteśmy najwięksi i to nam daje przewagę. Nasza oferta oparta o zintegrowaną technologię jest trudna dla konkurentów do zreplikowania. Wierzę, że dalej będziemy budować i utrzymywać przewagę, bo do tej pory udawało nam się rosnąć szybciej niż rynek.
To nie był łatwy rok dla branży transportowej. Z początkiem roku zaczął obowiązywać pakiet mobilności, w lutym wystrzeliły ceny paliw i nie zapowiada się, by miały wrócić do poziomu sprzed wojny…
Pakiet mobilności wywołał ogromne zamieszanie. Przepisy europejskie powstały z odpowiednim wyprzedzeniem, ale problemem były polskie przepisy wykonawcze, na które czekaliśmy bardzo długo. Wiedzieliśmy, jaki ma być kształt polskiej ustawy, ale z ostateczną regulacją przewoźnicy mogli zapoznać się krótko przed jej wejściem w życie. Mam poczucie, że my, jako Grupa Inelo, wzięliśmy na siebie rolę edukatorów. Przeprowadziliśmy szereg webinarów, w których wyjaśnialiśmy branży, jak należy przygotować się do nowych obowiązków i co zmieni pakiet mobilności. Firmy transportowe też nie czekały z założonymi rękami. Dostarczyliśmy im narzędzia, ale to ich zadaniem było przeprowadzenie działań związanych z dostosowaniem procesów wewnętrznych.
Zawsze jestem pod wrażeniem tego, jak branża transportowa dostosowuje się do takich szokowych zmian. Nie potwierdziły się czarne scenariusze, które przewidywały, że firmy masowo będą padać, choć faktem jest, że wzrosły ceny frachtu. Skoro w górę poszły koszty wynagrodzenia kierowców, to koszty usług także musiały zdrożeć.
Z perspektywy czasu myślę, że duże firmy z większą świadomością podeszły do tego procesu i były do niego lepiej przygotowane. Zauważyliśmy, że w obliczu zmian spowodowanych pakietem mniejsze firmy łączyły się w większe grupy, by trochę łatwiej przez to przejść.
Pakiet mobilności nie okazał się tak straszny, jak niektórzy wieszczyli. Co teraz jest największym zagrożeniem dla firm?
Z pewnością to wzrost kosztów – pakiet mobilności wywindował ceny, a w lutym rozpoczął się konflikt w Ukrainie, który dla firm transportowych oznaczał problemy dwojakiego rodzaju. Po pierwsze, firmy obsługujące rynek wschodni straciły zlecenia, a po drugie pojawiły się obawy, czy w obliczu konfliktu setki kierowców z Ukrainy nie rzucą pracy, by przyłączyć się do walk w swoim kraju. Szacuje się, że około 20 proc. kierowców jeżdżących dla polskich firm transportowych pochodzi z Ukrainy, w mniejszym stopniu – z Białorusi.
Branża transportowa chronicznie cierpi na brak kierowców. Można zakładać, że od ręki zatrudnienie znalazłoby 200 tys. kierowców. Gdyby więc z dnia na dzień z pracy odeszła choćby połowa kierowców z Ukrainy, sytuacja byłaby bardzo trudna. Na szczęście ten scenariusz się nie zmaterializował.
Teraz największym ryzykiem są utrzymujące się na wysokim poziomie koszty paliw. Odpowiedzią jest realizowany przez nas projekt badawczo-rozwojowy, który polega na opracowaniu algorytmu, mającego dostarczać dane z dwóch obszarów: eco-drivingu i funkcji szacowania czasu dojazdu ETA. To pozwoli nie tylko zredukować koszty przewoźników, ale również ograniczyć emisję śladu węglowego w transporcie.