Wiemy coraz więcej na temat jednej z propozycji Polskiego Ładu, czyli kredytu bez wkładu własnego. To gwarancje dla osób, które mają zdolność kredytową, ale nie są w stanie zebrać wymaganego przez banki wkładu własnego. Przy obecnych cenach nieruchomości to nawet ponad 100 tys. zł (i wcale nie mówimy o apartamencie z „wyższej półki” – 600 tys. zł to typowe ceny za 60-metrowe mieszkanie w największych miastach wojewódzkich. W Warszawie za tę cenę można kupić tylko mieszkanie gdzieś na obrzeżach).
Czytaj też:
Kredyt bez wkładu własnego. Co wiemy o jednym z pomysłów z Polskiego Ładu?
Zjednoczona Prawica postanowiła odejść od sprawdzonego przy okazji poprzednich programów wsparcia kupna nieruchomości programów. Nowy pomysł na to, jak ułatwić kupowanie mieszkań nie zakłada dopłat do kredytów, lecz jedynie gwarancję. Oznacza ona, że kredytobiorca musi spłacić całe zobowiązanie, ale gdyby z jakiegoś powodu przestał spłacać raty, to Bank Gospodarstwa Krajowego uruchomi udzielone wcześniej gwarancje.
Czy kredyt z gwarancją można wcześniej spłacić?
Serwis „Bankier” zwraca uwagę na to, że pewne bardzo istotne kwestie dla potencjalnych beneficjentów programu w dalszym ciągu nie są jasne. Przykładowo, z opisu założeń do ustawy wynika, że kredyt hipoteczny z gwarancją wkładu własnego będzie musiał być udzielony na co najmniej 15 lat. Co jednak z osobami, które będą w stanie nadpłacić kredyt i spłacić zobowiązanie wcześniej? Można odnieść wrażenie, że autorzy projektu niespecjalnie zakładają, że taki scenariusz będzie czymś powszechnym. W dokumencie napisano bowiem: „kredyty o okresie spłaty poniżej 15 lat stanowiły niespełna 8 proc. udzielonych kredytów mieszkaniowych, dotycząc sytuacji względnie niskich kwot lub wysokich dochodów kredytobiorcy”.
Niewiadomą pozostaje też to, czy kupione z gwarancją mieszkanie będzie można bez konsekwencji sprzedać jeszcze w trakcie spłacania kredytu.
Najdelikatniejsza kwestia: maksymalna cena metra kwadratowego
Na to, czy kredyt bez wkładu okaże się rzeczywistym narzędziem wsparcia dla kupujących, w ogromnej mierze zadecydują limity cen nieruchomości. Od samego początku Zjednoczona Prawica zapowiada, że przewidziane zostaną maksymalne ceny metra kwadratowego, co ma zapobiec pompowaniu cen nieruchomości. Eksperci rynku nieruchomości tonują rządzących i wyjaśniają, że przy zwiększonym popycie na mieszkania, któremu nie będzie towarzyszyła ich większa dostępność, żadne maksymalne ceny nie spowodują, że rządowe gwarancje nie podniosą cen.
Ceny maksymalne będą ustalane dla poszczególnych województw i uwzględnią wielkość miasta. Inne też będą poziomy dla mieszkań z rynku pierwotnego i wtórnego.
Przepisy wprowadzające kredyt bez wkładu mają się pojawić w trzecim kwartale tego roku i wtedy poznamy limity cen. Bardzo interesujące jest, jak zachowają się w tej sytuacji deweloperzy. Może się okazać, że aby jak najwięcej mieszkań dostosować do limitów, obniżą ich ceny, ale za to zobowiążą klientów do zakupu np. komórki czy miejsca parkingowego w cenie znacznie wyższej niż przewidziana jest dla klientów nie korzystających z gwarancji. Była to powszechna praktyka przy programie „Mieszkanie dla młodych” (i w mniejszym stopniu w „Rodzinie na swoim”), w efekcie czego deweloperzy byli zdecydowanymi wygranymi programu dopłat do kredytów. Odpowiednio żonglując składnikami oferty, doprowadzili do tego, że na mieszkania znaleźli się chętni, a oni sami nie musieli obniżać cen, by mimo wszystko nie przekroczyć limitu przewidzianego dla metra kwadratowego.