Dlaczego warto żądać nieważności umowy kredytu frankowego
Artykuł sponsorowany

Dlaczego warto żądać nieważności umowy kredytu frankowego

Adw. dr Jacek Czabański
Adw. dr Jacek Czabański Źródło:Kancelaria Adwokacka Czabański Wolna-Sroka

Niedawny prawomocny wyrok w sprawie p. Dziubaków pokazał, że argumenty frankowiczów odniosły ostateczne zwycięstwo – nieważne są te umowy kredytu, które były tak skonstruowane, że obarczały konsumentów nieograniczonym ryzykiem, a ponadto pozostawiały w rękach banku decyzję o wysokości zobowiązania kredytobiorcy przez wyznaczanie kursów stosowanych do przeliczeń. Wyrok w sprawie p. Dziubaków jest oczywiście symboliczny, ale linia orzecznicza Sądów apelacyjnych i Sądu Najwyższego już od ponad roku jest jednoznaczna – takie umowy są nieważne.

Nieważność umowy kredytu oznacza zaś, że strony powinny sobie nawzajem zwrócić to, co płaciły w wykonaniu nieważnej umowy, ale kredytobiorca nie ma już zobowiązania względem banku, wyliczanego na podstawie aktualnego kursu CHF.

Takie rozliczenie wzajemnych roszczeń w kwotach nominalnych jest bardzo korzystne dla kredytobiorców – bardzo często bowiem kredytobiorcy zapłacili już na rzecz banku więcej niż otrzymali, a nawet jeżeli nie, to różnice nie są duże i niewiele pozostaje do zwrotu.

Nieważność umowy kredytu oznacza również nieważność hipoteki obciążającej nieruchomość, a więc kredytobiorca odzyskuje możliwość dysponowania taką nieruchomością, jej sprzedaży lub wykorzystania jej jako zabezpieczenia do kolejnego kredytu.

Korzyści najłatwiej przedstawić na przykładzie typowego kredytu: zaciągniętego na 400 tys. zł w czerwcu 2008 r. na okres 30 lat, z marżą na oprocentowaniu kredytu w wysokości 1%.

Dla takiego przykładowego kredytu, suma dotychczasowych spłat kredytobiorcy sięgnęłaby 405 tys. zł, a pomimo to bank twierdziłby, że aktualne zadłużenie to ok. 525 tys. zł (równowartość ok. 107 tys. CHF).

Nieważność takiej umowy oznacza, że nie istnieje zadłużenie przeliczane według aktualnego kursu CHF, a po wzajemnych potrąceniach dokonywanych spłat, to bank musi jeszcze zwrócić kredytobiorcy 5 tys. zł. Nietrudno zauważyć, że łączna korzyść kredytobiorcy, rozumiana jako obniżenie wysokości zadłużenia, sięga w tym przykładzie niebagatelnej kwoty 530 tys. zł.

Jak jednak ostrzegają banki, samo rozliczenie wzajemnych świadczeń według wartości nominalnych to za mało, gdyż w przypadku nieważności umowy kredytu banki domagają się i tak dodatkowego wynagrodzenia za tzw. korzystanie z kapitału, liczonego tak jakby udzieliły kredytu złotowego. W mojej ocenie takie roszczenie nie jest uzasadnione ani na podstawie prawa polskiego, ani tym bardziej mając na względzie europejskie przepisy chroniące konsumenta. Jednak nawet gdyby takie roszczenie banków ostatecznie zostało uznane za zasadne, to i tak sytuacja dla kredytobiorcy byłaby o wiele lepsza niż stan aktualny.

Wbrew bowiem powtarzanemu często argumentowi, już co najmniej 10 lat kredytobiorcy złotowi płacą niższe raty niż kredytobiorcy frankowi, a zatem takie przejście ze skutkiem wstecznym na kredyt złotowy byłoby dla frankowiczów dużo korzystniejsze niż stan obecny. Dla naszego przykładowego kredytu, roszczenie banku o tzw. wynagrodzenie za korzystanie z kapitału wynosiłoby ok. 200 tys. zł. Zważywszy zaś, że w naszym przykładzie suma spłat kredytobiorcy już przekroczyła kwotę kredytu o 5 tys. zł, to po wzajemnych potrąceniach, zamiast aktualnego salda zadłużenia w wysokości 525 tys. zł, bank miałby prawo do 195 tys. zł. W rezultacie korzyść kredytobiorcy w porównaniu do aktualnego stanu wynosi 330 tys. zł.

W ciągu najbliższych miesięcy przekonamy się, czy Trybunał Sprawiedliwości UE dopuści możliwość, aby nieuczciwy przedsiębiorca otrzymał takie wynagrodzenie – zapewne TSUE taką możliwość stanowczo odrzuci.

Banki już teraz przewidują taki obrót wydarzeń i dlatego zgłaszają jeszcze inne roszczenie, to jest roszczenie o waloryzację zwracanych kwot wskaźnikiem inflacji. Powrót wysokiej inflacji powoduje, że jest oczywiste, że kwota kredytu 400 tys. zł wypłacona w 2008 r. miała inną siłę nabywczą niż obecnie, a więc zwrot kwoty nominalnej nie zapewnia zwrotu tej samej siły nabywczej. Co do zasadności takiego roszczenia również można mieć wiele zastrzeżeń, choćby dlatego, że przepisy dotyczące waloryzacji świadczeń nie dotyczą roszczeń związanych z działalnością gospodarczą.

Otwarte pozostaje również pytanie o zgodność takiej waloryzacji z prawem UE. Zostawiając jednak argumenty prawne na razie na boku spójrzmy, jak wyglądałaby taka waloryzacja wskaźnikiem inflacji. Od czerwca 2008 r. skumulowany wskaźnik inflacji sięgnął blisko 60% (a dokładnie 59,7%). Oznacza to, że aktualnie kwota o 239 tys. wyższa, to jest 639 tys. zł. będzie miała taką siłę nabywczą, jaką miała kwota 400 tys. zł w czerwcu 2008 r.

Nie możemy jednak zapominać, że kredytobiorca również płacił na rzecz banku określone kwoty rat, których wartość również należałoby zwaloryzować. W naszym przykładzie należałoby powiększyć sumę nominalną o 144 tys. zł, aby otrzymać tę samą siłę nabywczą. W rezultacie korzyść banku z waloryzacji wyniosłaby ok. 95 tys. zł. Porównując to z aktualnym saldem zadłużenia, które według banku wynosi 525 tys. zł. i nadpłatą kredytobiorcy ponad kwotę kredytu w wysokości 5 tys. zł., widzimy, że ostateczna korzyść kredytobiorcy wynosi 435 tys. zł.

Przeprowadzone powyżej porównania pokazują, że nawet w przypadku, w którym bankom uda się uzyskać jakieś dodatkowe kwoty ponad rozliczenie nominalne (a do tej pory bankom nie udało się uzyskać ani jednego prawomocnego wyroku, w którym takie roszczenia zostałyby uznane za zasadne, a przed nami jeszcze wyroki TSUE), to i tak sytuacja kredytobiorcy będzie o wiele lepsza niż aktualna.

Nie stanowi też żadnego zagrożenia dla kredytobiorcy podnoszony czasem przez bank argument o konieczności natychmiastowych rozliczeń. Kredytobiorcy również chcą natychmiastowych rozliczeń, a procesy ciągną się latami i tak samo będzie z roszczeniami banków. Ponadto, jak wskazałem powyżej, kredytobiorcy już obecnie zapłacili bankom na ogół więcej niż otrzymali, a zatem rozliczenia wypadają na ich korzyść, a upadek hipoteki ustanowionej na podstawie nieważnej umowy daje duże możliwości uzyskania dodatkowego finansowania, jeżeli jest to potrzebne.

Dlatego warto, aby każdy kredytobiorca wykonał obliczenia dla swojego kredytu, przy pomocy dostępnych w Internecie kalkulatorów, i dokonał oceny czy rzeczywiście stać go na to, aby nic nie robić ze swoją nieuczciwą umową.

Autor jest adwokatem prowadzącym sprawy kredytobiorców przeciwko bankom, partnerem Kancelarii Adwokackiej Czabański Wolna-Sroka. Na stronie Kancelarii dostępny jest stworzony przez niego kalkulator pozwalający na oszacowanie różnych wariantów rozliczeń kredytu.

Źródło: Kancelaria Adwokacka Czabański Wolna-Sroka