Apple już wprowadziło zabezpieczenia. Urządzenia firmy – komputery, iPhone’y, tamplety i inne – nie zadziałają u nikogo.
Protestujący, którzy splądrowali Apple Store w The Grove (Los Angeles), zostali ukarani. Nie będą mogli używać ani sprzedawać czy zastawiać w lombardach skradzionych gadżetów, dzięki zastosowaniu zapobiegawczej technologicznej zapobiegającej amatorskiej kradzieży.
Podczas gdy plądrujący myśleli, że uciekną z drogimi zabawkami zabranymi ze sklepowych półek w Apple Store, zostali w zasadzie w gustownymi przyciskami do papieru.
Według Apple’a telefony i laptopy skradzione ze sklepu to wersje demonstracyjne i są wyposażone w specjalne programy, które uniemożliwiają przywrócenie im ustawień fabrycznych, czyniąc je praktycznie bezużytecznymi.
Podobno, jak donoszą amerykańskie media, zawodowi bandyci, którzy podłączają się do słusznie oburzonych demonstrantów i inicjują podpalenia i grabieże, próbują rozgryzać zrabowane telefony. Ale te wyświetlają im komunikaty: „To urządzenie zostało wyłączone i jest namierzone. Władze lokalne zostaną powiadomione”.
Plądrujący popularne centrum handlowe The Grove w weekend nie byli w stanie włamać się do dobrze zabezpieczonego miejsca w Apple Store, gdzie przechowywane były towary na sprzedaż.
Jak się okazuje, grabieże w sklepach Apple’a nie są aż tak dotkliwe dla firmy z Kalifornii, jak się początkowo wydawało. Mimo to Apple jest bardzo ostrożny. Informuje, że wciąż wiele sklepów w całym kraju pozostaje zamkniętych.
Czytaj też:
Przyczyny śmierci Geroge'a Floyda. Są wyniki niezależnej autopsjiCzytaj też:
USA. Trump wzywa do „zdominowania protestujących”, rodzina Floyda apeluje o pokój