Po atakach na gazociągi czas na światłowody? „Wszystkich nie da się upilnować”

Po atakach na gazociągi czas na światłowody? „Wszystkich nie da się upilnować”

Przybrzeżne prace przy kładzeniu kabla podmorskiego Google, który połączył USA z Wielką Brytanią i Hiszpanią
Przybrzeżne prace przy kładzeniu kabla podmorskiego Google, który połączył USA z Wielką Brytanią i Hiszpanią Źródło: PAP/EPA / Miguel Tona
Uszkodzenia gazociągów Nord Stream – niezależnie od tego, kto za nimi stoi – pokazały, że infrastruktura krytyczna może być istotnym elementem wojennej rozgrywki. W dobie zagrożeń hybrydowych i tzw. działań poniżej progu wojny, celem ataku mogą być obiekty energetyczne czy kable internetowe, których ponad milion kilometrów spoczywa na dnie mórz i oceanów. – Bardziej prawdopodobne są poważne ataki cybernetyczne, ale ryzyka ataku na światłowody nie można ignorować – mówi „Wprost” dr Krzysztof Heller, ekspert rynku telekomunikacyjnego, były wiceminister infrastruktury i jeden z pionierów internetu w Polsce.

Michał Banasiak, „Wprost”: Uszkodzenie Nord Streamów otworzyło nowy etap w eskalacji rosyjsko-zachodnich napięć. Infrastruktura krytyczna ma być teraz pilniej strzeżona. Włosi i Brytyjczycy zapowiadają, że będą lepiej monitorować m.in. kable internetowe, leżące na dnach mórz i oceanów. Da się wszystkie upilnować?

Dr Krzysztof Heller: Najkrócej mówiąc: nie. Mamy na całym świecie ponad 1,3 miliona kilometrów takich kabli, po prostu leżących pod wodą. Większość na dużej głębokości. Nie da się tam dotrzeć bez specjalistycznej łodzi czy batyskafu. Można próbować pilnować ich przy brzegach, gdzie leżą najpłycej i gdzie najłatwiej byłoby je celowo uszkodzić. Ale to wciąż ogromne długości. Praktycznie nie do upilnowania.

W 2013 roku Egipcjanie zatrzymali trzech nurków, szykujących się do uszkodzenia światłowodów – właśnie przy brzegu. Wystarczą 2-3 osoby z odpowiednim ekwipunkiem w plecaku, by odciąć kraj od internetu?

Nie jest to aż takie proste. Różnica polega na tym, że o ile w przypadku nitki gazociągu mamy pojedynczą rurę, której uszkodzenie zrywa przesył, kabli jest bardzo dużo. Do tego mają redundancję, czyli rezerwę na wypadek potrzeby nagłego zwiększenia przesyłu. Co oznacza, że jeśli w jednym miejscu jest awaria, ruch internetowy można przerzucić w inne. Będzie wolniejszy, ale będzie. Jak z remontem ulicy i organizacją objazdów.

Zresztą uszkodzenia kabli zdarzają się regularnie – mamy około stu awarii rocznie. Ale nie jest to działalność terrorystyczna, a przypadkowe przerwania, wynikające z zahaczenia o kotwicą czy ruchów tektonicznych. Kable na większych głębokościach układa się po prostu na dnie, a na płytszych obszarach wycina się rów, w którym ten kabel się zasypuje.

Uszkodzenie – celowe bądź nie – to chwila, a usunięcie awarii może trwać tygodniami.

To cały proces, który zaczyna się od lokalizacji miejsca awarii. I to akurat jest najłatwiejszy etap, bo kable są tak skonstruowane, że od razu wiadomo, gdzie jest problem.

Cały wywiad dostępny jest w 41/2022 wydaniu tygodnika Wprost.

Archiwalne wydania tygodnika Wprost dostępne są w specjalnej ofercie WPROST PREMIUM oraz we wszystkich e-kioskach i w aplikacjach mobilnych App StoreGoogle Play.