Co wiemy o związkach TikToka z Chinami? Ekspert wylicza powiązania

Co wiemy o związkach TikToka z Chinami? Ekspert wylicza powiązania

TikTok, made in China
TikTok, made in China Źródło:Shutterstock / Ascannio
Jakby nie patrzeć – TikTok jest aplikacją z Chin. Kolejne kraje mocno niepokoją się zaś związkami firmy ByteDance z rządem w Pekinie lub chińskim wywiadem. Czy faktycznie są jednak na to dowody i co wiemy na pewno? Odpowiada spec od cyberbezpieczeństwa.

Niedemokratycznie rządy Chin przyprawiają Zachód o gęsią skórkę. W ostatnim czasie najdobitniej pokazuje to wciąż rozwijająca się fala banów TikToka w kolejnych państwach. Niedawno do krajów zakazujących instalacji aplikacji społecznościowej na służbowych smartfonach dołączyła Australia, idąc za ciosem państw takich jak USA, Francja, Belgia czy Wielka Brytania.

Głównym zagrożeniem cytowanym przy takich decyzjach jest podejrzenie szpiegostwo, choć jak na razie nikt nikomu tego nie udowodnił. Wojciech Głażewski, dyrektor zarządzający firmy Check Point Software Technologies w Polsce, tłumaczy nam co wiemy o TikToku, a czego możemy się jedynie domyślać.

Krzystof Sobiepan, Wprost.pl: TikTok nieustannie wiązany jest z rządem Chin. Jak Pan ocenia siłę tych powiązań i czy rzeczywiście firma musi współpracować z wywiadem tego kraju?

Wojciech Głażewski, CPT Polska: Po pierwsze, należy mieć na uwadze fakt, iż właścicielem aplikacji jest chińska firma ByteDance.

Rosnące zaniepokojenie używaniem TikToka wynika właśnie z faktu, że zgodnie z prawem tego kraju lokalne firmy mają obowiązek udostępniać rządowi w Pekinie posiadane dane. Należy również pamiętać, iż nawet polskie władze informowały, że chińskie prawo nakazuje m.in. firmom telekomunikacyjnym kooperację z miejscowymi służbami.

Przedstawiciele Ministerstwa Cyfryzacji już jakiś czas temu wspominali, że technologie, które są produkowane przez chińskich gigantów telekomunikacyjnych, „muszą być traktowane jako coś bardziej ryzykownego niż te technologie, które nie mają takiego bagażu ryzyka”.

A co z gromadzeniem informacji przez TikToka? Czy aplikacja zbiera jedynie dane, których potrzebuje do działania? A może nieco więcej?

Drugim powodem ogólnoświatowego niepokoju rzeczywiście jest zakres danych, które na temat użytkowników pobiera chińska aplikacja. Ciekawą analizę na ten temat opublikowali w ubiegłym roku eksperci holenderskiego serwisu VPNOverview.com.

Eksperci badali zakresy danych, do których uzyskują dostęp popularne aplikacje używane do modyfikacji wyglądu twarzy. Wśród analizowanych programów znalazł się również . Jak się okazuje, aplikacja prosi o dostęp do informacji, które nie są jej potrzebne w tym celu.

Badacze podzielili dane na osiem różnorodnych kategorii. TikTok określono jako aplikację, która pobiera wszystkie osiem typów danych, a dodatkowo przechowuje je bez ograniczeń czasowych. Są to na przykład kontakty właściciela telefonu, informacje o kartach płatniczych czy informacje o imieniu i nazwisku.

Czy zwykli użytkownicy powinni się w takim razie mieć na baczności? Może nie zgadzać się na wszystko, o co proszą aplikacje takie jak TikTok?

Faktycznie, użytkownicy powinni dobrze się zastanowić, zanim udostępnią swoje dane. „Po co aplikacja ma mieć dostęp do całej mojej listy kontaktów? Po co jej dostęp do mojego kalendarza, maili, numerów telefonów czy sms-ów?” – zawsze powinni o to pytać przed instalacją czy założeniem konta.

Musimy wyraźnie powiedzieć, że zestawianie różnorodnych danych pozwala na stworzenie cennych zasobów informacji. W niektórych przypadkach taki zbiór znajduje się w miejscach, które nie rządzą się takimi samymi zasadami państwa prawa i szacunku dla praw człowieka.

Dodatkowo część ekspertów twierdzi, że TikTok może tak modyfikować algorytmy używane w aplikacji, by służyły do wywierania wpływu. Ze względu na popularność aplikacji może to stanowić potencjalne zagrożenie dla bezpieczeństwa krajów Zachodu.

Porozmawiajmy więc o tym, jak różne kraje reagują ostatnio na TikToka. Przez Amerykę i Europę przetoczyła się już pierwsza fala banów aplikacji. Czy jest się czego obawiać, czy to dmuchanie na zimne?

Reakcja krajów takich jak Wielka Brytania, USA, Kanada czy Francja nie powinna dziwić, jeśli weźmiemy pod uwagę to, czego dowiadujemy się o chińskiej firmie. Z jednej strony, TikTok zapewniał w kanadyjskich mediach, że dane obywateli tego kraju przechowuje w Singapurze i USA. Firma powtarza też, że jest gotowa do współpracy z rządem.

Jednak z drugiej strony, zaledwie miesiąc temu ByteDance poinformował o zwolnieniu trzech osób i odejściu jeszcze jednego pracownika. Chodziło o uzyskanie „niewłaściwego dostępu” do danych dwóch amerykańskich dziennikarzy latem 2022 roku. Dwie ze zwolnionych osób były zatrudnione w USA, a dwie… w Chinach.

Brytyjski dziennik „The Guardian” podał natomiast, że TikTok usuwał w przeszłości treści polityczne, które mogłyby wywołać niezadowolenie chińskiego rządu. Takie podejrzenia wzmógł m.in. brak nagrań wideo z prodemokratycznych protestów w Hongkongu z 2019 r.

Co więcej, moderatorzy platformy mieli być instruowani do cenzurowania filmów, w których podały krytyczne wypowiedzi względem autorytarnych władz Chin. Innym celem były materiały, w których poruszono niewygodne kwestie polityczne, takie jak: masakra na placu Tiananmen, niepodległość Tybetu czy działalność grupy religijnej Falun Gong.

Czytaj też:
68 mln zł kary dla TikToka. Wielka Brytania o „nadużywaniu danych dzieci”
Czytaj też:
TikTok wie, kiedy śpisz i z kim pijesz kawę. Ekspertka o „szpiegowaniu” chińskiej aplikacji