Zapłacili za polskie meble, towaru nie mają do dziś. Czują się oszukani

Zapłacili za polskie meble, towaru nie mają do dziś. Czują się oszukani

Sklep meblowy
Sklep meblowy Źródło: Shutterstock
Na jaw wychodzą zaskakujące fakty dotyczące jednej z polskich firm meblowych Okazuje się, że klienci składają zamówienia, a później nie mają ani produktów, ani swoich pieniędzy.

O szokującym procederze poinformowała „Gazeta Wyborcza”. Dziennikarze dotarli do klientów poszkodowanych przez właścicielkę internetowego sklepu meblowego Meblehandmade.pl. Wszyscy spójnie zdradzali, że składali zamówienia na wybrane produkty, jednak te nigdy do nich nie dotarły. Problemem było nie tylko to, ale też brak możliwości odzyskania pieniędzy. Na Facebooku powstała specjalna grupa zrzeszająca pechowych klientów. To m.in. dzięki niej część osób dowiedziała się, że prawdopodobnie padła ofiarą oszustwa.

Oszustwo meblowe w Polsce? Klienci twierdzą, że nie otrzymali zamówień

Jedną z ofiar, do których dotarła „Gazeta Wyborcza”, jest m.in. pani Izabela, która na stronie Meblehandmade.pl kupiła łóżko dziecięce. Jak sama zdradziła, jej córka sama zbierała na nie pieniądze. Finał sprawy miał okazać się bardzo przykry, bowiem produkt, który kosztował 1699 zł, nigdy nie został dostarczony do jej mieszkania.

Kobieta próbowała składać reklamację i prosić o zwrot pieniędzy, jednak to okazało się bezskuteczne. Po miesiącu kontakt ze sprzedawcą miał się urwać. Podobnymi historiami dzielili się inni. Jak podaje „Gazeta Wyborcza”, Pan Artur złożył zamówienie nr 72015 24 sierpnia 2023 roku. Kupił meble dla córki w cenie 2601 zł. Gdy termin realizacji zamówienia minął, kontakt ze sklepem znów został zerwany. Pomimo że wysłał formularz odstąpienia od umowy, pieniędzy nadal nie było. Ostatecznie zgłosił sprawę na policję. Podobnych sytuacji odnotowano bardzo dużo. Wyjątkiem okazała się m.in. pani Paulina, która po czterech dniach od prośby o zwrot otrzymała 1149 zł, które wpłaciła na zakup mebli.

Schemat za każdym razem jest bardzo podobny – klienci kupują meble i oczekują na zamówienie. Czas realizacji wynosi 14-30 dni, więc brak kontaktu ze sklepem w tym okresie nie budzi podejrzeń. Później zaczynają się problemy.

Co wiadomo o sklepie Meblehandmade.pl? Wygląda profesjonalnie

Sklep meblowy, o którym mowa posiada bardzo kolorową i nowoczesną stronę internetową, która działa do teraz. Można tam znaleźć produkty zarówno dla dzieci jak i dorosłych. Oferta jest bardzo kusząca i wiarygodna – zawiera dane kontaktowe, w tym adres siedziby i numer telefonu.

Klienci zachęcani są do zakupu mebli o nowoczesnym designie. Zapewniani są też, że mowa o produktach rzemieślniczych, polskich i ręcznie robionych. Strona działa nie tylko pod adresem Meblehandmade.pl, ale również na Facebooku. Choć wszystko wygląda bardzo dobrze, okazuje się, że to podpucha.

Wspomnianą firmę meblową prowadzi Agnieszka Dyńdo, która wcześniej odpowiadała już m.in. za firmy Lozkadomku.pl oraz Baby Stars. Firma Suo Agnieszka Dyńdo ma siedzibę w Bytomiu przy ul. Kędzierzyńskiej 17, w budynku Avenido. Nie ma tam jednak żadnego biura ani sklepu Meblehandmade.pl.

Policja wie o sprawie. Sklep dalej działa

Choć policja otrzymała zgłoszenia od wielu poszkodowanych przez sklep Meblehandmade.pl, to w sprawie nie widać zbyt wielu postępów. Funkcjonariusze z Tarnowskich Gór zapytani o sprawę tłumaczyli, że gromadzą materiał w sprawie, tj. przesłuchują pokrzywdzonych, świadków oraz podejrzanych, a także zabezpieczają ślady i dowody danego czynu, aby materiał ten przedstawić prokuratorowi nadzorującemu postępowanie celem wykonania dalszych czynności. Chodzi o to, by w kolejnych krokach doprowadzić do zaprzestania działalności danego podmiotu gospodarczego. Działalność znana jest również Urzędowi Skarbowemu i Urzędowi Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

Właścicielka biznesu meblowego zabrała głos

Pani Agnieszka Dyńdo, czyli właścicielka firmy odniosła się do sprawy i wyznała Gazecie Wyborczej, że jest ofiarą hejtu. Zdradzała, że jej zdaniem w internecie działa zorganizowana grupa, która próbuje zniszczyć jej firmę oraz jej dobre imię. Przyznała też, że ma problemy z realizacją niektórych zamówień, ale do dlatego, że zależna jest od zewnętrznych producentów.

„Zaznaczam, że przedmiotowe grupy nie są zainteresowane udzielaniem rzetelnych informacji dotyczących mojej działalności. Ewentualne pozytywne komentarze są natychmiastowo usuwane i hejtowane. Efekt owczego pędu i braku zdolności społeczeństwa do oceny i weryfikacji danych pozyskanych w internecie sprawia, że klient dokonujący zakupu w moim sklepie, który oczekując na realizację transakcji (przed upływem terminu) przypadkiem trafi na jedną z hejtujących grup, najczęściej w sposób dosadny, niegrzeczny lub od razu agresywny i wulgarny automatycznie żąda zwrotu środków i grozi, że w przeciwnym razie od razu uda się na policję, mimo że nie ma jeszcze żadnych podstaw do takiego zachowania i żądania” – podkreśla w piśmie skierowanym do „Gazety Wyborczej”.

Dziennikarze portalu stwierdzili, że każda z pytanych osób składała reklamacje dopiero po upływie wyznaczonego terminu, a nie wcześniej.

Czytaj też:
Źle się dzieje w branży meblarskiej. Meble bankrutującej fabryki można wylicytować w najbliższy piątek
Czytaj też:
Ikea zapowiada obniżkę cen 500 produktów. „Portfele stają się coraz cieńsze”

Opracowała:
Źródło: Gazeta Wyborcza