Problematyczne oskładkowanie umów. Rząd wie, że trzeba, ale nie umie się do tego zabrać

Problematyczne oskładkowanie umów. Rząd wie, że trzeba, ale nie umie się do tego zabrać

Posiedzenie rządu
Posiedzenie rządu Źródło: X / KPRM
Politycy wiedzą, że nadużywanie umów cywilnych to patologia, ale nie bardzo mają pomysł, jak to zmienić. UE nakłada na nasz kraj konieczność oskładkowania umów o dzieło (zlecenia są już ozusowane), ale żadne z ministerstw włączonych w prace legislacyjne się z tym nie śpieszy. Boją się zrazić do siebie przedsiębiorców oraz tego, że przepisy przyczynią się do zwiększenia szarej strefy.

Wydawało się, że tym razem zapowiadane od lat ozusowanie umów będzie formalnością (niełatwą z legislacyjnego punktu widzenia, ale jednak formalnością). Wymaga od nas tego Unia Europejska: jednym z warunków wypłacenia pieniędzy z Krajowego Funduszu Odbudowy jest zobowiązanie się przez Polskę do wprowadzenia pełnego oskładkowania umów zlecenia i o dzieło.

Zmiany wielokrotnie zapowiadane i odkładane do szuflady

Temat nie jest nowy – powraca od kilku lat, ale do tej pory brakowało woli politycznej, by się nim zająć. Teraz nie ma odwrotu, więc resort rodziny, pracy i polityki społecznej przygotowuje zmiany w przepisach, które doprowadzą do objęcia obowiązkowymi ubezpieczeniami społecznymi (emerytalnym, rentowymi, chorobowym i wypadkowym) wszystkich umów cywilnoprawnych (w tym umów o dzieło z dobrowolnym ubezpieczeniem chorobowym), za wyjątkiem umów wykonywanych przez uczniów szkół ponadpodstawowych lub studentów, do ukończenia 26 lat.

Z danych GUS wynika, że w 2023 na zleceniu pracowało 1,9 mln osób, a na umowie o dzieło 300 tys. osób – ale trzeba zastrzec, że dla części osób nie była to jedyna umowa, a dodatek do umowy o pracę.

Ozusowanie umów o dzieło to wyzwanie

Dziś umowa zlecenia jest oskładkowana, co zbliża ją pod tym kątem do umowy o pracę. W przypadku gdy umowa zlecenie jest jedynym tytułem ubezpieczenia, odprowadza się składki: rentową, emerytalną, zdrowotną i wypadkową (tę ostatnią jedynie, gdy zlecenie wykonywane jest w siedzibie firmy lub na jej terenie). Ubezpieczenie chorobowe jest dobrowolne.

Od umowy o dzieło nie odprowadza się składek do ZUS. Wprawdzie umowa o działo powinna być stosowana tylko w odniesieniu do wąskiej kategorii zamówień (przetłumaczenie tekstu, napisanie kodu, redakcja książki – wszędzie tam, gdzie działanie daje namacalny rezultat, stanowi dzieło, i nie ma charakteru powtarzalnej czynności), to jest nadużywana i nie brakuje choćby ekspedientek zatrudnionych na wiecznym „dziele”. Nie mają żadnego zabezpieczenia emerytalnego, nie mają prawa do płatnego zwolnienia. Wprawdzie ZUS na bieżąco wyłapuje sytuacje, w których zawarto umowę o dzieło, choć powinno to być zlecenie (lub etat, jeśli spełnione są przesłanki stosunku pracy), ale nadal umowa o dzieło stanowi podstawę pracy wielu osób w Polsce – przede wszystkim na najniższych stanowiskach.

Ozusowanie umów cywilnych to nie tylko minimalne zabezpieczenie dla pracowników, ale też niebagatelny zastrzyk pieniędzy dla Zakładu Ubezpieczeń Społecznych: „Dziennik Gazeta Prawna” na podstawia danych za zeszły rok wyliczył, że po oskładkowaniu umów zlecenie i umów o dzieło do ZUS trafiłoby 4,2 mld zł rocznie.

Nadużywanie umów cywilnych jest patologią, która pozbawia tysiące osób podstawowej ochrony pracowniczej (de facto nie są pracownikami), z drugiej – machinalne ozusowanie grozi wylaniem dziecka z kąpielą, bo firmy mogą być skłonne przechodzić do szarej strefy, byle tylko nie musieć zwiększać stawek. Dlatego też wola polityczna do wprowadzania zmian w systemie, który jest zły, ale jakoś działa (i wszyscy zdają się do tego przyzwyczajeni), jest niewielka.

Nikt się nie śpieszy z oskładkowaniem umów o dzieło

– Ta sprawa to na razie słoń w pokoju, pewnie będziemy o tym rozmawiać za jakieś dwa miesiące – przyznaje anonimowo osoba z kręgu rządowego w rozmowie z money.pl.

– Z jednej strony MF chciałoby takiego rozwiązania, bo daje mu dochody budżetowe, a z drugiej strony obawia się skutków dla najmniejszych firm – przyznaje inny rozmówca.

Ozusowanie umów to też ryzyko kolejnego sporu w koalicji. Zwolennikiem nadania dodatkowych uprawnień zleceniobiorcom i wykonującym obowiązki na umowie o dzieło jest Lewica, a Koalicja Obywatelska pamięta, że wyborcy chcą ją rozliczyć z niezrealizowanej obietnicy zwiększenia kwoty wolnej od podatku. Wyższej kwoty nie ma, za to miałyby być dodatkowe składki odprowadzane na rzecz osób współpracujących? To może przedsiębiorców zdenerwować.

Jak relacjonuje mney.pl, zgoda dotyczy właściwie tylko jednego: ozusujmy umowy najpóźniej jak się da. Jeśli możliwe będzie przesunięcie wejścia przepisów w życie do 2026 roku, to już dobrze. Inna sprawa, że to najpóźniejszy z wyznaczonych przez Brukselę terminów. Pewnie trzeba się będzie tłumaczyć z opieszałości.

Rzeczniczka MŚP o problemach z ozusowaniem umów o dzieło

Kilka tygodni temu o zaopiniowanie rządowej propozycji poprosiliśmy Agnieszkę Majewską, Rzeczniczkę Małych i Średnich Przedsiębiorców. Zwróciła ona uwagę, że ozusowanie umów o dzieło rodzi podwójne wątpliwości.

– Po pierwsze, trudno w ich przypadku stwierdzić ciągłość ubezpieczenia. O ile bowiem w przypadku umów zlecenia opłacany jest czas pracy, to w przypadku umów o dzieło liczy się ich efekt. Nie da się zatem stwierdzić ciągłości ubezpieczenia chorobowego i na tej podstawie obliczyć wysokość zasiłku. Druga wątpliwość dotyczy kosztów społecznych oskładkowania umów o dzieło. W ogromnej większości przypadków są one zawierane przez przedstawicieli konkretnych grup zawodowych (naukowców, artystów, dziennikarzy). Trzeba się zatem liczyć z tym, że w przypadku przeniesienia kosztów ZUS na wykonawcę jego dochody zostaną dotkliwie pomniejszone – wyjaśniła.

Więcej o jej zastrzeżeniach piszemy w tekście poniżej.

Czytaj też:
Problematyczne ozusowanie umów. Rzeczniczka MŚP ma do rządu prośbę
Czytaj też:
Wraca temat ozusowania umów cywilnych. Ministerstwo analizuje temat

Źródło: Wprost