Jak pogodzić konieczność zaciskania pasa, fatalny wpływ na gospodarkę kryzysu związanego z koronawirusem oraz zasady państwa socjalnego, które do wydatków wprost zmuszają? Bardzo prosto, jak udowadniają Niemcy. Wystarczy zaciągnąć kredyt, który spłaci się później, gdy gospodarka ruszy i odrobi straty. A ruszy i odrobi, bo przecież mówimy o Niemczech, jednej z najpotężniejszych i mających najbardziej stabilne podstawy gospodarek świata.
Tamtejszy parlament – Bundestag – właśnie zgodził się na rekordowe kredyty, o których wzięcie ubiegać się będzie rząd. Mają pomóc przeciwdziałać kryzysowi spowodowanemu przez koronawirusa SARS-CoV-2, wywołującego śmiertelną chorobę COVID-19. Republika Federalna Niemiec zadłuży się na 217,8 miliarda euro.
W przeszłości kredytowy rekord Niemcy ustanowiły w 2010 roku. Świat pogrążył się wówczas w kryzysie, który został zapoczątkowany w Stanach Zjednoczonych jesienią 2008 roku. Tyle tylko, że niemieckie kredyty były wówczas mniejsze od obecnych aż pięciokrotnie.
Olaf Scholz, wicekanclerz i minister finansów RFN, reprezentujący w rządzie koalicyjną wobec CDU/CSU Socjaldemokratyczną Partię Niemiec (SPD) powiedział, że cięć nie będzie. – Nie naruszymy państwa socjalnego, które tak efektywnie prowadzi nas przez ten kryzys, lecz wręcz przeciwnie, rozbudujemy je – dodał stanowczo.
Według założeń dług publiczny Niemiec wzrośnie do 75 proc. PKB. Bundestag będzie musiał przegłosować zawieszenie zakazu nadmiernego zadłużania się, który zapisany jest w konstytucji. Ale zrobi to, ponieważ rząd tworzą obie największe partie polityczne.