Aż 75 proc. „kopalni bitcoinów”, czyli komputerów składających się z setek połączonych ze sobą kart graficznych, znajduje się w Chinach. Są to maszyny, których jedynym zadaniem jest przeprowadzanie obliczeń tworzących bitcoiny. Jak łatwo się domyślić niesie to ze sobą również ogromne ilości wymaganej energii elektrycznej, która służy nie tylko do zasilania maszyn, ale także nieustannego chłodzenia pomieszczeń.
Neutralność klimatyczna zagrożona
Jak wynika z najnowszego raportu Chińskiej Akademii Nauk współtworzonego przez naukowców z innych krajów, wydobycie kryptowalut może być największym zagrożeniem dla planów chińskiego rządu co do osiągnięcia neutralności klimatycznej. Zgodnie ze strategią w 2030 roku Chiny mają osiągnąć maksymalny poziom emisji gazów cieplarnianych do atmosfery.
Ma być to moment graniczny, od którego zacznie się trzydziestoletni proces ograniczania emisji, aż do osiągnięcia w 2060 roku neutralności klimatycznej. Tak wynika z założeń rządu. Raport sugeruje, że może się to nie udać. „Bez odpowiednich interwencji i rozwiązań prawnych intensywne wydobywanie bitcoinów w Chinach może szybko stać się zagrożeniem, które zagrozi spełnieniu założeń redukcji emisji” – napisano w raporcie cytowanym przez BBC.
Tania energia
Chiny są popularne wśród bitcoinowych „górników” głównie ze względu na niewielkie koszty utrzymania maszyn. Tereny wiejskie słyną z bardzo niskich cen gruntu, a dodatkowo energia, która w kraju w większości pochodzi z węgla, również jest tańsza, niż w innych krajach. Trzeci aspekt to łatwy i stosunkowo tani dostęp do elektroniki, która w części produkowana jest właśnie w Chinach lub innych krajach Azji.
Według analiz już w 2024 roku zużycie energii związane z wydobyciem kryptowalut ma zrównać się z łącznym zużyciem w takich krajach, jak Czechy, czy Arabia Saudyjska.
Czytaj też:
Teslę kupisz za bitcoina. Elon Musk potwierdza przełomową decyzję firmy