Delegacje Polski i Czech ustaliły warunki porozumienia w sprawie Turowa. Następnym etapem jest zgoda czeskiego rządu. O ostatecznej decyzji w sprawie dowiemy się prawdopodobnie w najbliższych dniach. Na razie obie przedstawicielki delegacji uzgodniły, że nie będą zdradzać szczegółów negocjacji.
„Dziękuję Pani minister Annie Hubaczkovej za dzisiejszą konstruktywną rozmowę. Ustalenia, które zostały podjęte wymagają teraz zatwierdzenia po stronie czeskiej. Uzgodniłyśmy, że do tego czasu nie będziemy informować o szczegółach umowy” – napisała minister Anna Moskwa, minister klimatu i środowiska, która przewodniczy polskiej delegacji.
„Dziś przez trzy godziny rozmawiałyśmy z minister Anną Moskwą o umowie międzynarodowej w sprawie kopalni Turów. To powinno rozwiązać spór, jaki toczy się między naszymi krajami” – dodała na twitterze minister Anna Hubaczkova.
Czeska delegacja w nowym składzie
Na czele czeskiej delegacji stanęła nowo mianowana minister środowiska Anna Hubaczkova. Wcześniejsze negocjacje prowadził jej poprzednik, Richard Brabec. Polska miała duże oczekiwania względem tej zmiany, gdyż pojawiały się oskarżenia, że Czesi wcale nie chcą zakończyć sporu i żądają od Polski bardzo daleko idących ustępstw i umieszczenia w porozumieniu postanowień, których zwyczajowo nie spotyka się w tego rodzaju umowach.
Wpływ na to, że dzisiejsze spotkanie okazało się przełomowe, miała nie tylko zmiana personalna w delegacji czeskiej, lecz również trudny do podważenia argument, który wysunęli Polacy. Okazało się bowiem, że czeska kopalnia CSM przez ostatni rok działała bez oceny środowiskowej, a wydana pod koniec grudnia decyzja nie została poprzedzona obowiązkowymi uzgodnieniami transgranicznymi z Polską. Dokładnie tego rodzaju zarzuty – o brak koncesji i nieprzeprowadzenie uzgodnień międzyresortowych – Czesi wysunęli przeciwko kopalni w Turowie.
Kopalnia w Turowie, czyli spór trwający od miesięcy
O sporach dotyczących funkcjonowania kopalni węgla brunatnego na trójstyku granicy polsko-czesko-niemieckiej cała Polska usłyszała w maju, gdy w piątek 21 maja 2021 roku Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej opublikował postanowienie wiceprezesa Trybunału w sprawie między Czechami a Polską. Wiceprezes TSUE Rosario Silva de Lapuerta uznała za zasadną skargę Czech na Polskę w zakresie przedłużenia koncesji na wydobycie węgla brunatnego z kopalni Turów w Bogatyni. Nie był to ostateczny wyrok w sprawie, ale w celu zabezpieczenia interesów Czechów, którzy podnosili, że działalność kopalni powoduje odczuwalne w regionie przygranicznym szkody ekologiczne, TSUE wydał decyzję zabezpieczającą. Zobowiązał Polskę do zaprzestania eksploatowania węgla do czasu wydania ostatecznego, prawomocnego wyroku.
Sam spór, ale na poziomie lokalnym, zaczął się kilka lat wcześniej. W grudniu 2020 roku w tej sprawie orzekała Komisja Europejska, która podniosła, że zezwolenie na dalszą pracę kopalni Polska wydała z naruszeniem przepisów, np. nie przeprowadzając oceny oddziaływania na środowisko. Polska wydała kopalni Turów koncesję na wydobycie do 2044 roku, tymczasem według TSUE zrobiono to bez wykonania oceny wpływu na środowisko.
Polskie władze od razu zapowiedziały, że o zaniechaniu prac nie ma mowy, bo to spowoduje konieczność zamknięcia elektrowni, która zaopatruje w prąd cały region. Politycy partii rządzącej przekonywali, że decyzja TSUE jest stronnicza, a do tego bezpodstawna, zaś opozycja atakowała rząd za nieudolność oraz nieumiejętność rozwiązania sporu w zarodku.
Czytaj też:
Do osiemnastu razy sztuka. Dzisiejsze rozmowy ws. Turowa mogą zakończyć spór