82 proc. tej kwoty (255,8 mln zł) są winne swoim wierzycielom restauracje i firmy cateringowe. One najmocniej odczuły inflację, nie tylko w kosztach działalności, ale i w dochodach.
Długi restauracji na prawie 206 mln zł
W Krajowym Rejestrze Długów Biurze Informacji Gospodarczej widnieje 13 386 firm zajmujących się zakwaterowaniem lub wyżywieniem. Większość, bo 11 658, działa w gastronomii. Głównie są to restauracje, a ich dług opiewa na ponad 205,9 mln zł. W tej grupie jest też branżowy rekordzista. Wrocławska firma ma aż 59 niespłaconych zobowiązań na ponad 4,2 mln zł, przede wszystkim za leasing. Wśród pozostałych rodzajów działalności związanej z wyżywieniem catering ma do uregulowania 33,7 mln zł, a pozostałe przedsiębiorstwa zajmujące się przygotowywaniem posiłków i napojów prawi 16,2 mln zł. Średnie zadłużenie jednej firmy gastronomicznej to 21,9 tys. zł.
Na koniec lutego oferujący zakwaterowanie nie wywiązali się ze zobowiązań na 55,8 mln zł, z czego największą kwotę powinny oddać hotele. 971 takich obiektów nie zapłaciło 34,7 mln zł. Przeciętnie na jeden zadłużony obiekt noclegowy przypada 32,3 tys. zł przeterminowanych zobowiązań finansowych.
Rosną koszty – rosną długi
Firmy oferujące noclegi, usługi restauracyjne i catering zmagają się obecnie z drugim po pandemii kryzysem. Tym razem ich sytuację wyraźnie pogorszyła inflacja, szczególnie w przypadku gastronomii. Jedną z przyczyn wyraźnych kłopotów finansowych jest zmniejszony popyt na tego rodzaju usługi. Według badania KRD „Oszczędzanie Polaków w inflacji” prawie 2/3 społeczeństwa ograniczyło wydatki w związku z podwyżkami cen. W tej grupie najwięcej respondentów (61 proc.) wskazało, że obecnie rzadziej chodzi do restauracji.
Zadłużenie gastronomii rośnie też szybciej niż w branży noclegowej. W ciągu ostatniego roku zaległości pierwszej z nich wzrosły o 17 proc., a drugiej o 4 proc. Jak zauważa Adam Łącki, prezes Zarządu Krajowego Rejestru Długów Biura Informacji Gospodarczej, w ostatnich miesiącach widać wyraźne przyśpieszenie trendu wzrostowego zobowiązań firm zajmujących się wyżywieniem.
– W ciągu roku zaległości gastronomii urosły o ponad 37 mln zł. Niepokojące są też najnowsze dane. W czwartym kwartale ubiegłego i na początku obecnego roku wzrosła dynamika zadłużenia, z miesiąca na miesiąc dług potrafił wzrosnąć nawet o kilka milionów. Przyczyn trzeba jednak szukać wstecz. Jest to bowiem efekt pogorszenia się sytuacji biznesu sprzed wielu miesięcy, wywołanego inflacją i dużymi skokami cen. Wzrosły koszty działalności, pracy, produktów. Przerzucenie tych podwyżek na klientów to dla gastronomii miecz obosieczny. Powoduje odpływ konsumentów, bo coraz więcej osób dokładniej ogląda każdą złotówkę – wskazuje prezes KRD.
Jednoosobowe działalności mają więcej długów
Dużym problemem branży gastronomicznej jest również jej rozdrobnienie. Widać to także w długach. 64 proc. firm z zaległościami to jednoosobowe działalności gospodarcze. To one mają do uregulowania najwięcej, bo prawie 156,2 mln zł.
W sektorze HoReCa nie najlepiej jest też w hotelarstwie. Popandemiczne odbicie okazało się krótkie i miejsca noclegowe znów obserwują niepokojąco niskie obłożenie. Według ankiety Izby Gospodarczej Hotelarstwa Polskiego w styczniu, mimo startu ferii, kolejny miesiąc z rzędu zwiększyła się liczba obiektów, w których frekwencja wyniosła mniej niż 30 proc. Spadł też odsetek hoteli z obłożeniem przekraczającym 50 proc. Pod koniec roku w KRD zadłużenie obiektów noclegowych zaczęło rosnąć. Na koniec lutego zaległości na łącznie ponad 55,8 mln zł miało 1728 firm. Sektor ten jest co prawda mniej rozdrobniony niż gastronomia – JDG-i i spółki stanowią po 50 proc. Te pierwsze są winne 26 mln zł, te drugie – 29,8 mln zł.
Czytaj też:
Zadłużenie firm transportowych na niepokojącym poziomie. Najgorzej mają małe przedsiębiorstwaCzytaj też:
Rosną długi polskich miast. Najtrudniejsza sytuacja w Krakowie