Recenzja Assassin's Creed: Mirage. Ta gra musi podzielić graczy

Recenzja Assassin's Creed: Mirage. Ta gra musi podzielić graczy

Mechaniki – skradanie i szczypta walki

To w mechanikach zaszyły największe zmiany w Assassin’s Creed: Mirage i właśnie ten aspekt może sprzedać lub całkowicie zniszczyć tę produkcję dla danego gracza. Pod wieloma aspektami zostały one uproszczone. Traktować to można jako odcięcie zbędnego naddatku czy destylację tego, czym jest seria. Inni uznają jednak, że mechaniki zostały zbytnio ograniczone i jest to krok w tył w porównaniu do poprzedniego tytułu.

Bardzo wyraźnie należy podkreślić tu to, że Mirage jest tytułem mocno skupionym na skradaniu. W „trylogii RPG” zakończonej Valhallą nawet po wykryciu w środku bazy wroga często mogliśmy po prostu rozsiec pozostałych przeciwników. Najnowsza gra zdecydowanie daje nam do zrozumienia, że dla własnego bezpieczeństwa powinniśmy pozostać w ukryciu. Tam też kryje się najwięcej funu – przynajmniej dla mnie, jako mocnego fana skradanek wszelkiej maści.

Assassin's Creed: Mirage

Każdy posterunek wymaga pewnej dozy obserwacji i planowania. Do eliminacji strażników trzeba podejść z głową, czasem nawet obchodząc teren, by spróbować z innej strony. Wykrycie przez jednego wroga nie jest jeszcze końcem świata, bo możemy szybko pokonać go mieczem i wrócić do skradania. Niektórzy mają jednak róg i podnoszą alarm.

W skradaniu pomagają nam gadżety, których jest w sam raz – ani za dużo, ani za mało. Możemy nimi odwracać uwagę przeciwników, usypiać ich, zastawiać pułapki lub rzucić pod siebie granat dymny i zniknąć. Całkowicie ulepszone wspomagacze są jednak bardzo mocne i mogą trywializować całe skradanie. Wyzwanie podobnie upraszcza system asasyńskiego skupienia – „supermocy”, z pomocą której możemy teleportując się po cichu wyeliminować paru przeciwników jednocześnie.

Od czasu do czasu musimy jednak podjąć walkę jak równy z równym. Wtedy posługujemy się mieczem i sztyletem oraz wchodzimy w dość prosty system walki, jaki przygotowali dla nas twórcy. Składa się on z szybkiego ataku, który po przytrzymaniu przycisku staje się mocny. Możemy też sparować wrogi atak lub wykonać unik, co jest sygnalizowane odpowiednim kolorem. Po odbiciu ostrza możemy kopnąć wroga na ziemię a unikiem – przeskoczyć mu za plecy (co przydaje się przy eliminacji opancerzonych od frontu wrogów).

Assassin's Creed: Mirage

Wymienione wyżej ruchy to praktycznie cała głębia walki w AC: Mirage, co może pozostawiać trochę niedosytu. Mnie jednak wystarczało, bo walkę traktowałem jako absolutną ostateczność. Zwrócić też należy uwagę na to, że gra sugeruje nam raczej ucieczkę niż potyczkę z wianuszkiem oponentów. Nie mamy bowiem zbyt wiele życia, więc walki z przeważającymi siłami wroga szybko mogą się źle skończyć.

Co ciekawe, wraca też obecny w pierwszym Assassin’s Creed system anonimowości. Gdy zabijemy sporą liczbę wrogów, lokalni żołnierze zaczynają nas mocniej szukać na ulicach, rozstawiać na dachach łuczników i wzmacniać patrole. By znów stać się człowiekiem w tłumie zrywamy listy gończe bądź przekupujemy heroldów.

Ekwipunek i umiejętności – RPG zamarło

Z uproszczonym modułem walki w parze idzie też sporo skromniejszy system ekwipunku. Na ekranie wyposażenia znajdują się tylko trzy wpływające na rozgrywkę pola. Zmieniać możemy nasz strój (jako jedną całość), miecz i sztylet. Reszta – kolory ubrania, przebrania zmieniające wygląd czy brelok noszony przez Basima na plecach to czysta kosmetyka.

Znacznie ograniczono też liczbę przedmiotów, jakie zdobywamy w czasie rozgrywki. Nie musimy więc już co pięć minut sortować sterty butów, hełmów, mieczy, toporków i sztyletów o różnej rzadkości i atutach. Otwierając strategicznie rozsiane po grze skrzynie zdobywamy w sumie ok. 10 sztuk każdego przedmiotu. Każdy z nich możemy ulepszyć dwa razy, poprawiając jego statystyki.

Assassin's Creed: Mirage

Broń i stroje różnią się też od siebie specjalnym bonusem. Jeden miecz zatruje wroga, drugi pozwoli nam odzyskać nieco życia, a kolejny zwiększy obrażenia przy udanym sparowaniu lub perfekcyjnym uniku. Nie są to specjalnie ekscytujące dodatki, zwłaszcza jeśli mało walczymy w czasie naszej przygody. Nawet ukryty na pustyni, specjalny strój i uzbrojenie są po prostu niezbyt ciekawe. Osobiście wybrałem po jednym mieczu, sztylecie oraz stroju i praktycznie nie zmieniałem ich przez całą grę.

Assassin’s Creed: Mirage zdecydowanie nie jest grą RPG, a pozostałe w grze elementy tego gatunku są tak delikatne, że w sumie mogłoby ich nie być. To samo mogę powiedzieć o dość wątłym drzewku umiejętności. Umieszczone na nim skille – podobnie jak atrybuty broni – nie są gamechangerami. Nieco ułatwiają nam życie, ale bez wszystkich można się obyć.

Co więcej, możliwość resetu i ponownego rozdania punktów w każdym momencie sprawia, że zmieniałem rozłożenie umiejętności do woli, w odpowiedzi na kolejne sytuacje. Podkopało to dla mnie sens posiadania tego typu drzewka.

Podsumowanie – dobra gra, ale nie dla każdego

Assassin’s Creed: Mirage jest grą ciężką do ocenienia. Dla fanów pierwszych gier z serii Mirage jest wręcz świetnym powrotem do formy. Gra o skrytobójcach w końcu jest o skradaniu, zbieraniu informacji o swoim celu i precyzyjnych egzekucjach z zaskoczenia. Wydaje się być bardziej skupiona na fundamentach, które sprawiły, że cykl stał się niezwykle popularna lata temu.

Warto dodać, że tytuł nie jest też przytłaczający – główną fabułę uda się skończyć w poniżej 30 godzin, a potem można dość sprawnie wyczyścić dzielnice Bagdadu ze wszystkich misji pobocznych i znajdziek.

Jednocześnie seria począwszy od AC: Origins przyciągnęła też do siebie zupełnie inny typ gracza. On chciałby spędzić w tytule nawet setki godzin na eksploracji ogromnego świata. Bawić się zdobytym sprzętem, zdobywać poziomy, tworzyć nowe strategie i ekscytować epickim sztyletem, który mu się trafił. Chciałby też sprawnie rozprawiać się z wrogami i toczyć otwarte potyczki nieco w stylu Dark Souls czy Wiedźmina. Niestety – to po prostu nie jest ta gra.

Ja, zdecydowanie należący do pierwszej grupy, czekałem na takiego Asasyna od wielu lat. Mocne zniechęcenie do gier Assassin’s Creed w wersji RPG sprawiło, że prawie spisałem na straty moją niegdyś ulubioną serię. Mirage jest zaś jak powiew naprawdę świeżego powietrza, a może raczej łyk wody z oazy po długiej wędrówce na pustyni.

Ocena 8/10

Recenzja powstała na podstawie wersji gry na PC. Kod recenzencki zapewniła firma Ubisoft.

Czytaj też:
Assassin’s Creed: Mirage zabierze nas do Bagdadu w złotym wieku. Co wiemy o tym mieście? Archeolog odpowiada
Czytaj też:
Cyberpunk 2077: Phantom Liberty. Wróciłem do gry po trzech latach. Czy tak nie mogło być od początku?

Assassin's Creed: Mirage
Źródło: WPROST.pl