To była prawdziwa rewolucja – 1 kwietnia 2016 roku rząd Beaty Szydło rozpoczął realizację zapowiedzianego dwa lata wcześniej programu „Rodzina 500+”. Oprócz ekonomistów Kluczową rolę w jego tworzeniu odegrał Bartosz Marczuk, obecnie ekspert Instytutu Sobieskiego.
Głównym założeniem programu było przyznanie miesięcznego wsparcia finansowego w wysokości 500 zł na każde dziecko w rodzinie, bez względu na dochody rodziny. Program miał na celu wsparcie finansowe rodzin w wychowywaniu dzieci, oraz podniesienie wskaźników dzietności, dlatego początkowo pieniądze można było dostać tylko na drugie i kolejne dziecko w rodzinie.
500+ ma ogromne zasługi w likwidacji ubóstwa wśród najuboższych rodzin
Po niemal 9 latach, eksperci są zgodni, że dzięki programowi mocno spadł współczynnik ubóstwa wśród dzieci. Już po dwóch latach prof. Ryszard Szarfenberg poinformował, że w stosunku do roku 2014, ubóstwo skrajne dzieci zmniejszyło się o ponad połowę (54 proc.), a ubóstwo relatywne o 30 proc.
Program nie wyeliminował też kobiet z rynku pracy, czego się obawiano i miał pozytywny wpływ na turystykę, ale niestety nie zwiększył dzietności, co było jego głównym celem.
Bon mieszkaniowy na dzieci także sprzed zawarcia małżeństwa
Bartosz Marczuk nie złożył broni. Postuluje wprowadzenie bonu mieszkaniowego, który miałby zachęcać młodych ludzi do zakładania rodzin i posiadania dzieci. – Poprawa warunków mieszkaniowych ma realny wpływ na wzrost dzietności – przekonywał na łamach "Faktu", powołując się na badania i doświadczenia z innych krajów.
Bon mieszkaniowy miałby być wsparciem finansowym dla rodzin, a jego wysokość będzie zależała od liczby dzieci. Na pierwsze dziecko ma przysługiwać 40 tys. zł, na drugie — 60 tys. zł, a na trzecie — aż 100 tys. zł. Świadczenie można będzie wykorzystać nie tylko na zakup mieszkania., ale także na remont lub powiększenie mieszkania już posiadanego.
– Pierwszy bon, czyli 40 tys. zł, byłby wypłacany w zależności od tego, co wydarzy się wcześniej: małżeństwo czy narodziny dziecka. W Polsce około 30 proc. dzieci rodzi się poza związkami małżeńskimi, więc trzeba uwzględnić tę sytuację. Z drugiej strony, statystyki pokazują, że małżeństwa są bardziej „obiecujące”, jeśli chodzi o posiadanie potomstwa, dlatego te pierwsze 40 tys. byłoby wypłacane w zależności od tego, co jest pierwsze: albo ślub, albo narodziny dziecka – precyzuje ekspert Instytutu Sobieskiego.
Czytaj też:
Posłanka KO chce odważnych zmian w 800 plus. Ministra rodziny reaguje
