Emeryt z Bydgoszczy od 13 lat walczy z firmą, która od niewielkiej kwoty naliczała lichwiarskie odsetki w wysokości siedmiu procent dziennie. Pożyczył 700 zł, a musi oddać pomad 120 tys. zł. Ruszył proces w tej sprawie - podaje TVN Biznes i Świat.
W 2001 roku Gabriela Fandrejewska wzięła kredyt w wysokości 700 zł od firmy Krzysztofa J. z Bydgoszczy. W sześciu ratach miała oddać 1100 zł. Na podżyrowanie pożyczki zgodził jej sąsiad Jan Sznajder. Kobieta nie spłacała pożyczki w terminie, więc firma zaczęła naliczać karne odsetki w wysokości siedmiu proc. za każdy dzień opóźnienia. Wtedy tak wysokie oprocentowanie było możliwie, ponieważ nie obowiązywała antylichwiarska ustawa mówiąca, że odsetki nie mogą przekraczać czterokrotności stopy lombardowej Narodowego Banku Polskiego.
Sąd zaocznie wydał nakaz zapłaty od dłużniczki i poręczyciela Jana Sznajdera. Tymczasem odsetki nadal rosły. Do tej pory komornik zabrał kobiecie ponad 40 tys. zł., a żyrantowi 16 tys. zł. Pan Jan wniósł sprawę do sądu. - Są granice, nie jesteśmy dżunglą. Żaden cywilizowany system prawny nie powinien pozwalać na to, by za 700 zł spłacać 16 tys. zł, mieć nadal 120 tys. do zapłacenia i żyć w strachu przed stratą mieszkania - powiedział mecenas Marcin Dziurda, który postanowił bezinteresownie pomóc panu Janowi. Wyrok w tej sprawie sąd wyda za dwa tygodnie.
AT, tvn24bis.pl
Sąd zaocznie wydał nakaz zapłaty od dłużniczki i poręczyciela Jana Sznajdera. Tymczasem odsetki nadal rosły. Do tej pory komornik zabrał kobiecie ponad 40 tys. zł., a żyrantowi 16 tys. zł. Pan Jan wniósł sprawę do sądu. - Są granice, nie jesteśmy dżunglą. Żaden cywilizowany system prawny nie powinien pozwalać na to, by za 700 zł spłacać 16 tys. zł, mieć nadal 120 tys. do zapłacenia i żyć w strachu przed stratą mieszkania - powiedział mecenas Marcin Dziurda, który postanowił bezinteresownie pomóc panu Janowi. Wyrok w tej sprawie sąd wyda za dwa tygodnie.
AT, tvn24bis.pl