W starej już anegdocie o tym jakiego języka powinni się uczyć Polacy zawarta jest diagnoza przyszłości świata. Optymiści uczą się rosyjskiego, pesymiści niemieckiego, a realiści - chińskiego. Chiny są skazane na to, aby być największą gospodarką świata. Nie ma żadnego powodu, aby państwo liczące 1,7 mld mieszkańców nie stworzyło również największego organizmu ekonomicznego, szczególnie, że od kilkunastu lat w chińskiej gospodarce rządzą reguły wolnego rynku.
Napoleon nazywał Chiny "śpiącym olbrzymem", który po przebudzeniu "zmieni losy świata". Od blisko dwudziestu lat w Chiny są na jak najlepszej drodze do zrealizowania tej przepowiedni. Chociaż panuje tam system totalitarny, to równolegle obowiązuje coraz większa swoboda działalności gospodarczej. Chińscy komuniści nie zaprzątają sobie już głowy jak wprowadzić powszechną równość. Przyjęli rolę sprawującej władzę oligarchii, dla której ideologia komunistyczna jest wygodną legitymizacją posiadanej władzy.
Tak naprawdę Chiński komunizm ma w sobie mniej z socjalizmu niż np. państwach Unii Europejskiej. Za opiekę zdrowotną w Chinach trzeba płacić. Państwo zapewnia emerytury tylko pracującym w sektorze budżetowym. Bezrobotni nie dostają zasiłków i muszą liczyć na pracujących krewnych.
W miarę wzrostu zamożności społeczeństwa w Chinach margines wolności politycznej i praw jednostki będzie się zwiększał (taki proces demokratyzacji rządów autorytarno-totalitarnych mogliśmy obserwować np. w Korei). Wówczas okaże się, że skostniała Europa nie jest w stanie konkurować z elastycznymi Chinami. Miejmy tylko nadzieję, że rywalizacja będzie odbywać się tylko na polu ekonomicznym.